poniedziałek, 18 marca 2013

Od Nicholasa C. D. Megan

[...]
- Po prostu, za wiele kobiet, za dużo narkotyków i innych używek... Zbyt pyskaty, zbyt bitny, zbyt niezłomny. Uparty, niezłamany, nieprzeciętny. Trochę się tego nazbierało, ale i tak płakali, że muszą się ze mną rozstać - zaśmiałem się.
- Dlaczego?
- Bo jestem sprawny fizycznie, silny i bystry, co przydaje się w wojsku. Chcieli mnie do armii zaciągnąć, ale żaden wojskowy nie może być uzależniony.
- Uzależniony?
- Od narkotyków. Podejmowałem próby leczenia, co to, to tak, ale nigdy nie ładowałem sobie działki marihuany. Czyli narkotyki miękkie, substytuty szczęścia. No i zbyt duża ilość kobiet wszelkiego rodzaju.
(Megan?)

Od Megan C. D. Nicholasa

Przyjrzałam mu się uważnie, zastanawiając się jednocześnie nad przyczyną z jakiej został wyrzucony z wcześniejszej szkoły.
-Zadasz mi to pytanie czy nie?-spytał rozbawiony.
-Co?
-Z pewnością jesteś ciekawa przyczyn z jakich zostałem wywalony z akademii.
Wzruszyłam ramionami starając się zbagatelizować sprawę.
-To, ze chciałabym znać prawdę nie musi oznaczać, że ty chcesz, żeby ktoś ją znał- powiedziałam nieco pokrętnie.
Nicholas wybuchnął śmiechem. Był zaraźliwy, więc po chwili i ja miałam wymalowany uśmiech na twarzy.-Nie jest to nic czego żałuję, ani czego się wstydzę - rzekł po chwili.
-Brzmi ciekawie.
<Nicholas?>

Od Iny C. D. Michaela

[...] Wywróciłam oczami, choć się uśmiechałam. Wstałam szybko, otrzepałam się i poprawiłam ramiączko sukienki Julii.
- Mamo!
- Julio - powiedziałam ostrzegawczo. Podbiegła do Michaela i chwyciła go za rączkę.
- Ja chcę popływać! - zażądała.
- Ale...
- Nie ma sprawy - zaśmiał się Mike. - Jeśli mama się zgodzi.
- No dobrze - westchnęłam. - Ale musimy wrócić po stroje kąpielowe do mieszkania.
- A gdzie mieszkacie? Mogę Was podwieźć.
- Na obrzeżach miasta, przy Firth Street.
- Firth Street? Na prawdę?
- Tak.
- Ale tam są same opancerzone domy i tak dalej! Wille bogaczy, gwiazd..
- Nasz dom jest niewielkich rozmiarów. Po prostu muszę chronić Julię, jak pewnie rozumiesz. Zresztą, to nie nasze mieszkanie. Podwieziesz nas?
(Michael?)

Od Michaela C.D Iny


 - Nie musisz chować rumieńca - uśmiechnąłem się. - I szczerze jesteś słodka jak nie wiesz co powiedzieć i się plączesz. Nie Julciu?
 - Tak, mama jest śmieszna wtedy - uśmiechnęła się i puściła oczko.
 - Właśnie, a my zawsze mamy rację - odpowiedziałem też mrugnięciem.
 - A co to za puszczanie sobie oczek? Zaplanowaliście to?
 - Skądże - odparłem, a Julia zaczęła się śmiać. - No dobra, ale to był jej pomysł.
 - Mój? Twój! - wyparła się dziewczynka.
 - Jak mogłaś mnie zdradzić? - przybrałem śmieszną minę.
 - Dzieci... - westchnęła Ina.
 - No cóż ciągnie swój do swego - zaśmiałem się.

 (Ina?)

piątek, 15 marca 2013

Od Sarah


Wreszcie wróciłam do domu z niemałą satysfakcją, ponieważ układał obraz który był nie do ukradnięcia. Zostało tylko bez zwrócenia na siebie uwagi dostać się do "The Kiss of Angel". W końcu byłam w środku klubu. Przeszukałam wzrokiem całe pomieszczenie, znalazłam mojego klienta w głębi sali. Powoli podeszłam do niego, siedział ze swoją córką.
 - Bonjour, Monsieur le Jacobss - uśmiechnęłam się widząc jego zdziwioną minę.
 - Black? Czy to?
 - Obraz - położyłam przed nim płótno owinięte w czarny jedwab. - Wedle zamówienia.
 - W samym płótnie? - wyglądał na niezadowolonego.
 - Musiałam obejść system, ukraść ten obraz, wybieg w minutę z krętych korytarzy muzeum i w dwadzieścia minut opuścić Wenecję, jakoś wtedy nie pomyślałam o tym. A pan niech się cieszy, że mnie cudem nie złapali na granicy...
- A może grzeczniej - podszedł do nas chłopak.
- Nie wcinaj się chłopaczku, jutro o 15 zapraszam do "Castle of Glass" dostanie pan obraz jak ja dostanę kasę. Inaczej wie pan co się stanie z Violence...

Od Iny C.D Michaela


 [...] Zaskoczenie na mojej twarzy musiało wyglądać zabawnie, bo Michael szczerze się roześmiał. Otrząsnęłam się.
 - Co? - wydusiłam.
 - No...
 - Ale Mike, ja jestem morderczynią, jestem zła, jestem... Jestem potworem... Ja się nia nadaję na dziewczynę, a Ty masz dziewczynę, z którą nie jesteś szczęśliwy, ale masz kogoś przy sobie. Ja nie chcę rozwalać związku, o Boże, znowu to robię, nie, nie, ja nie chcę, przepraszam, nie chciałam, z mężczyzną nie byłam od czasu Julii, a...
 Zamilkłam, a przerwał mi śmiech Michaela. Nawijałam cały czas, plącząc się co drugie słowo.
 - Mamo...
 - Julia? - odwróciłam się do dziewczynki, podbiegłam do niej i przytuliłam, aby Mike nie widział mojego rumieńca.
 (Michael?)

Od Iny C.D Arran'a


 [...]
 - Wiedziałeś? - warknęłam, śpiesząc za Arranem.
 - Tak, ale nie myślałem, że ojciec się odważy. Masz zabójczą sławę. Jesteś elitą.
 - Wyczuł moment, w którym mnie nie było... Miałam spotkać się z klientem, ale, idiota, nie przyszedł. Nie stać go na mnie. I Twój ojciec, ten sku*wysyn, porwał mi dziecko!
 Przekleństwo w moim wykonaniu było komiczne, ale trzymałam w ręce pistolet, więc Arran nie zamierzał ryzykować. Mój palec podejrzanie chciał pociągnąć za spust. Gdy wyszliśmy z klubu, wystrzeliłam w powietrze. Arran wzdrygnął się.
 - Prowadź mnie do mojego dziecka - syknęłam.
 (Arran?)

Od Michaela C.D Iny


To mnie zdziwiło, "Wreszcie spotkałem kogoś podobnego do mnie i... okazała się morderczynią" - pomyślałem. "To ja gadam, a z resztą. Co mi tam."
 - Każdy robi to co musi. A to że jesteś... no, morderczynią, mnie nie zrazi, jesteś cudowną kobietą i matką, zakochałem się w tobie, twój zawód tego nie zmieni...

 (Ina?)

Od Arran'a C.D Iny


 - Ale chyba nie mnie? -zapytałem
 Ale zanim zdążyła odpowiedzieć zadzwonił mi telefon.
 - Halo?
 ~Gdzie jesteś ty "to" miałeś zrobić! - wydzierał się ktoś prze słuchawkę
 - Mówiłem że tego nie zrobię - warknąłem
 ~Dobra gadaj przynajmniej gdzie jesteś, albo z kim, nie mów że na randce bo cię zabije? -zapytał, randka miała oznaczać Inę, trzeba mieć jako taki kod
 - Na randce - powiedziałem
 ~I jak, żywy? Nie przyprowadzaj jej tutaj!
 - Żywy, ale dostałem z kulki - odparłem - Nie mów że to wy?
 ~A kto inny? - zapytał - pamiętaj nie przyprowadzaj jej tu
 Warknąłem i odłożyłem słuchawkę.
 - Już wiem gdzie jest i chyba zaraz ja też zabije bo mnie do tego wczoraj próbowali wmieszać, oczywiście się nie zgodziłem  - powiedziałem i ruszyłem przed siebie

 < Ina?>

czwartek, 14 marca 2013

Od Iny C.D Michaela


 [...] Nawet się nie zbliżyłam do jego dłoni. W ciągu ułamka sekundy przybałam maskę łagodnej, pogodnej, nieśmiałej dziewczyny. Mike jęknął, zaskoczony.
 - Kim Ty jesteś? - spytał.
 - Nie chciałbyś wiedzieć - powiedziałam smutno.
 - Nieprawda. Muszę.
 - Michael... Jeśli Ci powiem, Twój los będzie przeznaczony.
 - Nie wierzę w przeznaczenie. Powiedz mi - powiedział dobitnie. Westchnęłam i milczałam przez dłuższą chwilę.
 - Ja... Ja mam krew na rękach... - odparłam metaforycznie. Zbladł gwałtownie, ale po chwili się uspokoił.
 - Co to znaczy? Czy... Czy masz na myśli swojego prześladowcę?
- Nie... Mam na myśli 349 innych osób... - wyszeptałam i zamknęłam oczy. 'Chole*a - pomyślałam. - Schrzaniłam. Znowu. Julia tak bardzo go polubiła, a on ucieknie, bo jestem mordercą... Schrzaniłam. Wszystko to moja wina.'
 (Michael?)

Od Iny C.D Arran'a


 [...]
 - Twój... Ojciec - wydusiłam z siebie. Spojrzał na mnie zaskoczony.
 - Co? - głos mu drżał.
 - Jakiś czas temu, chciał abym wykonała dla niego zlecenie. Tymothy Francesco. Od..
 - Tymothy Francesco? - przerwał mi, przerażony.
 - Tak. Stwierdził, że tylko kobieta, tylko ja mogę zgładzić go czysto. Odmówiłam..
 - W zeszłym tygodniu to właśnie Francesco był moim celem. Nieudane zlecenie... - spojrzał na swoją nogę. Zagryzłam wargi.
 - Nie wiedziałam. Ale Twój ojciec oferował zbyt mało, abym narażała się na takie ryzyko, jakim był Tymothy Francesco. Czy on żyje?
 - W ciężkim stanie w szpitalu. Uratował się - powiedział smutno Arran.
 - A teraz, za karę, Twój ojciec ma... Ma Julię - wywarczałam przez zaciśnięte zęby. - Zabiję, jeżeli będzie u niego.
 (Arran?)

wtorek, 12 marca 2013

Nowa członkini - Sarah

Imię: Sarah (Black Lady dla pracodawców)
Nazwisko: Morgenstern
Wiek: 17 lat
Płeć: kobieta
Pozycja: Dziewczyna od czarnej roboty (głównie złodziejka)
Umiejętności: Ma strasznie wyczulone zmysły, potrafi być niemal niewidzialna, wielokrotna mistrzyni w gimnastyce, szkicowanie.
Charakter: Nie jest prosta. Buntownicza, wredna, arogancka, bezlitosna, odważna, cyniczna, rzadko uprzejma.
Historia: Od zawsze liczyła tylko na siebie. Ojca nie znała, matka piła. Wychowała się na ulicy tam poznała bogatych ludzi dla których później zaczęła pracować. Wzbogaciła się szczególnie za kradzież dzieł sztuki z czego jest znana.
Rodzina: Ne uważa już matki za rodzinę.
Przyjaciele: Nie ma
Partner: Jeżeli się nie boisz...
Dzieci: brak
Wrogowie: Nazbierało się ich
Hobby: gimnastyka, szkicowanie, włóczenie się.
Marzenie: Nigdy ich nie potrzebowała.
Login: Rock Girl

poniedziałek, 11 marca 2013

Od Michaela C.D Iny


 - Ina? - zapytałem zaniepokojony. Wyjęła nóż, oddychając coraz szybciej. - Julciu idź na jacht zaraz do Ciebie dołączymy.
 - Dobrze - odparła i pobiegła.
 Do Iny chyba powoli zaczęła wracać świadomość, bo powoli schowała nóż. Stała blada, ale kiedy chciałem podejść cofała się. Wtedy przypomniałem sobie, że podobnie zachowywał się moja przyjaciółka kiedyś zgwałcona.
 - Spokojnie, jeżeli nie chcesz o tym mówić, uszanuję to, ale nie rób Julii przykrości i chodź - wyciągnąłem rękę w jej stronę i czekałem na reakcję.

 (Ina?)

Od Arran'a C.D Iny


Na początku poważnie rozważałem czy jej nie przytulić ale uznałem że mogę dostać jeszcze jedną kulką ale tym razem w głowę.
 - To nie czas na płakanie albo krzywdzenie stołu. Trzeba by ją ratować nie sądzisz?
 - Ale skąd mam wiedzieć gdzie ją trzymają? - warknęła przez zaciśnięte zęby
 - Jak będziesz tu siedzieć i płakać to się nie dowiesz - powiedziałem ruszając w stronę drzwi. Ona chwile postała ale ruszyła za mną. Na początku po prostu szedłem przed siebie.
 - Gdzie idziemy i czy planujesz się bawić w detektywa? - zapytała nieco zażenowana moim zachowaniem
 - Hym...., na razie myślę, a kiedy chodzę mi się lepiej myśli, więc idę przed siebie. A to drugie przemyśle...
 - Sherlock Holmes się znalazł. Nie próbuje, nie ma na to czasu.... - powiedziała znowu prawie płacząc
 - Wiem...., to masz jakieś przypuszczenia? - zapytałem stając


                                                  < Ina?>

niedziela, 10 marca 2013

Od Iny C. D. Arran' a

[...] Zadzwonił mój telefon. Spojrzałam szybko na wyświetlacz i odebrałam.
- Słucham? - spytałam łagodnie. Musiałam stwarzać pozór.
- Dobry wieczór, tu opiekunka Julii. Dzwonię w sprawie...
- Co się stało? - przerwałam jej ostro.
- Julia znikła. Poszłam sprawdzić czy jest przykryta, a jej nie było w łóżku. Okno było otwarte - powiedziała rozpaczliwie. Rzuciłam komórką o ścianę; rozbiła się. Arran spojrzał na mnie zaskoczony.
- Co jest? - spytał.
- Porwali Julię - szepnęłam i zaczęłam płakać, wbijając nóż w blat.
(Arran?)

Od Iny C. D. Michaela

[...] Przez chwilę szliśmy w milczeniu, choć Julia cały czas trajkotała.
- Kto to? Kim jest? - spytałam po chwili.
- Moja dziewczyna. Albo była dziewczyna. Sam nie wiem - powiedział obojętnie, nie patrząc na mnie. Julia pociągnęła go za rękę.
- Wujku...
- Julia, to nie jest Twój wujek - upomniałam szybko dziewczynkę.
- Ależ nic się nie stało - zaśmiał się Mike. - Możesz mówić do mnie jak chcesz.
Zadowolona Julia była wniebowzięta. Przytuliła się do Michaela i coś mu szepnęła do ucha. Pokiwał z powagą głową, patrząc na mnie.
- Co powiedziałaś, trajkotko? - spytałam Julię.
- Nie powiem!
- W takim razie, Mike mi powie, prawda? - zamrugałam oczami.
- Och, to nie było nic ważnego.
- To po co konspiracja? - zaśmiałam się, co było bardzo nietypowe dla mnie.
- Mamo... - jęknęła Julia. - Ja chcę pożeglować!
- Nie zmieniaj tematu, skarbie.
- Spokojnie, mała powiedziała tylko to, że nie ma taty, a bardzo chciałaby mieć - zaśmiał się Mike, ale gdy to usłyszałam, nie było mi do śmiechu. Zaczerpnęłam gwałtownie powietrza i cofnęłam się chwiejnym krokiem. Przed oczami miałam wizję mojego gwałtu... Instynktownie zacisnęłam dłoń na rękojeści pistoletu.
(Michael?)

Od Nicholasa C. D. Megan

[...]
- Bo kocham piękne kobiety - zaśmiałem się. - Nie, żartuję. Ojciec odebrał mnie matce w wieku 6 lat. Chcąc, nie chcąc, zamieszkałem tutaj. Przez 3 lata mieszkałem w Genui, uczęszczałem do Akademii Wojskowej. Gdy mnie wyrzucono, wróciłem tutaj. Cóż, taki los - powiedziałem gorzko. Dziewczyna rzuciła mi badawcze spojrzenie.
(Megan?)

Od Megan C. D. Nicholasa


-Nieco ponad dwa tygodnie.
-Z jakiego powodu?
-A czy trzeba mieć jakiś powód?-spytałam podejrzliwie.
-Większość jakiś ma-odpowiedział szczerze.
Zawahałam się, jednak postanowiłam mu zaufać. W końcu mnie uratował.
-Uciekłam z domu. A tak duże miasto... Miałam nadzieję, że tutaj trudno im będzie mnie znaleźć.
Obracałam szklankę w ręce. Nie miałam ochoty na alkohol, więc napój był nietknięty. Chłopak to zauważył, ale nie skomentował.
-A ty? Z jakiego powodu tu jesteś?
<Nicholas?>

Od Arran'a - C.D Iny


 - Mhm, wiem dużo - powiedziałem
 - Bardzo
 - Ja dopiero dochodzę do setki - powiedziałem ale raczej nie byłem z tego dumny. Westchnąłem i zastanawiałem się czy nie odejść bo co mam tam niby jeszcze robić? Rozmawiać? Gapić się w sufit? Nie dzięki, ale coś mnie powstrzymywało by odejść, nie wiem co i nie wiem dlaczego. Ale coś mnie powstrzymywało.... Nie byłem zmęczony ani znudzony ale ziewnołem
 - śpiący? - zapytała
 - Nie... - powiedziałem
 - znudzony? - zapytała bardzo przekonana
 - Nie - zmarszczyłem czoło

< Ina?>

Od Michaela C.D Iny


 - Chwilkę, właśnie ten - odparłem, kiedy zatrzymaliśmy się przy dużym jachcie.
 - Duży.
 - A dziękuję, ale wiesz wolę małe żaglówki. A teraz zapraszam panie.
 - A dlaczego małe żaglówki - pytała dalej Julia.
 - Bo małe jest piękne - pogłaskałem ją po głowie. - Strasznie was męczył bosman?
 - Trochę, koniecznie chciał przepustkę - odparła Ina.
 - Znowu mu coś się pomieszało od alkoholu...
 - A co ty nie pijesz? - nie dowierzała.
 - Piję tyle ile muszę.
 - O Mike, a kto to? - usłyszałem za sobą głos Any, odwróciłem się, była z jakimś chłopakiem, zmierzyłem ich wzrokiem.
 - Nie znasz, miłej zabawy Anabel.
 - O której będziesz w domu? - pytała.
 - Nie bój się zostaję na jachcie. I tak unikam Cię, zastanów się dlaczego, a teraz przepraszam, ale mam inne, ciekawsze zajęcia - po tych słowach odwróciłem się i ruszyliśmy z Julią i Iną dalej.

 (Ina?)

Od Iny


Spacerowałam z Julią po plaży. Nieuchronnie zbliżaliśmy się do mariny, co obie przyjęłyśmy z zadowoleniem. Marina, port jachtowy, był naszym ulubionym miejscem w Angel City. Trzymając za rękę Julię, skierowałam się na keję. Zatrzymał nas bosman.
 - Ej! Czego tu? Nie wolno z dzieckiem, bez przepustki! - rzucił. Wyglądał jak typowy pijak: gruby, wiecznie czerwony i niezadowolony na twarzy. Uśmiechnęłam się uroczo.
 - Och, pani bosmanie, chciałyśmy pospacerować po waszej kei - zaśmiałam się. Bosmanowi się odbiło; chyba w rzeczywistości był pijany.
 - Przepustka, inaczej nie wpuszczę.
 - Ależ...
 - Przepustka - wycedził. Niespodziewanie, ktoś położył dłonie na moich ramionach. Zacisnęłam rękę na sztylecie, ale usłyszałam znajomy głos:
 - Te cudowne panie są ze mną - oznajmił Michael. Bosman rozpromienił się na widok Mike' a i skinął ochoczo głową. Chłopak zaprowadził nas szybko na sam koniec pomostu.
 - Dziękuję - powiedziałam.
 - Mike! - zaszczebiotała Julia i przytuliła go. Chłopak pogładził ją po głowie.
 - Witaj, księżniczko.
 - Który to Twój jacht? - spytała rozemocjonowana Julia.
 (Michael?)

Od Iny C.D Arran'a


[...]
 - Nie bądź głupi - rzuciłam, trochę zbyt agresywnie, niż chciałam. Te słowa nie pasowały do mojej delikatnej twarzy - Tylko psychopaci zabijają z własnej woli, bez przymusu. A ja nie jestem psychopatką, o czym wiesz. Zmusza nas życie, sytuacje... I nikomu nie jest łatwo pociągnąć za spust. Zabić, oznacza zabić. I choćbym chciała, to nie mogę się wycofać. Mam stałą pracę, jestem ulubienicą, faworytą Corleone. I dla Julii; nie mogę przestać. Raz, zabrakłoby mi pieniędzy, dwa, ściągnęłabym na siebie gniew Corleone. A on skrzywdziłby Julię... Na to, nie mogę pozwolić.
 - Jesteś dobrą matką - powiedział cicho.
 - Staram się. Tak, jak perfekcyjną jestem zabójczynią. Masz na koncie kilkadziesiąt zabójstw, prawda?
 - Tak.
 - A ja ponad 3 - wydusiłam z siebie. Nie chciałam mu przypominać, że 'ponad 3', znaczy 'ponad trzysta'...
 (Arran?)

sobota, 9 marca 2013

Od Arran'a C.D Iny


Pokiwałem przecząco głową.
 - Ale to była moja wina, trzeba było się bardziej przyłożyć - powiedziałem przez zaciśnięte zęby nie patrząc jej w oczy - Gdybym tego nie zepsuł to nic by się nie stało
 Nie chciałem o tym rozmawiać ale no trudno, skoro już musiała zapytać.
 - Przez całe życie idę sam, teraz też nie potrzebuje niczyjej pomocy. To nie pierwszy raz w życiu mi tak zrobił, jak byłem mały to miałem "baty" prawie co dziennie, po każdym nie udanym zleceniu. A jako żółtodziób nie łatwo kogoś zabić, teraz jak już się "przyzwyczaisz" to co innego. Chociaż tak na prawdę nie da się do tego przyzwyczaić, nie wiem jak ty? Bo jeśli to robisz z własnej woli to jest trochę prościej
 Poważnie zastanawiałem się czy nie wyjść albo dlaczego z nią o tym rozmawiam. Ale było mi dobrze że mogę to w końcu z siebie wyrzucić.

   < Ina?>

piątek, 8 marca 2013

Od Iny C. D. Arran' a

[...]
- Ojciec - wycedziłam przez zęby, zaciskając pięść na rękojeści mojego ukochanego noża. Arran skinął głową. - Jest sposób, abym mogla Ci pomóc?
(Arran?)

Od Arran'a C.D Iny


 - Rozumiem co było minęło - powiedziałem i nieco weselszy zacząłem iść w kierunku wyjścia. A właściwie kuleć.
 - A w nogę co ci się stało? - zapytał
 Stanąłem, ale dalej stałem tyłem
 - Nic - powiedziałem markotniejąc
 - Powiedz - podeszła do mnie i szybko zagrodziła mi wyjście
 Podwinąłem nogawkę. Moja noga nie wyglądała najlepiej. Może złamana lub zwichnięta.
 - To wygląda paskudnie - stwierdziła - siadaj
 - Ale ja... - usiadłem nie chcą jej denerwować.
 To też mi opatrzyła
 - Co się stało? powiedz - popatrzyła mi w oczy
 - Jedno zlecenie się nie udało - powiedziałem i ruszyłem w kierunku wyjścia

< Ina?>

Od Iny C.D Arran'a


 [...] Moja twarz zrobiła się nagle smutna. Arran był trochę zaskoczony. Bez słowa przestrzeliłam mu ramię, starannie mijając aortę, tętnicę i organy. Zatoczył się do tyłu i zachwiał, ale nie upadł. Wpatrywał się w swoją krew, obficie płynącą po całym jego ciele. Przysunęłam się cicho, wyciągnęłam z torby apteczkę pierwszej pomocy i za pomocą skalpela i szczypcy wyciągnęłam kulę z mięśnia Arran' a. Cały czas milczał, nie zdradzając bólu. Oboje zostaliśmy wyszkoleni na zwierzęta, drapieżców, którzy nie czują bólu, słabości, nie okazują jej przed przeciwnikami.
 - Tamta noc była pomyłką. Była... Dziwna - stwierdziłam niepewnie. - Arran, żadne z nas nie chciało się kochać, ale mimo to... Nie wiem, w każdym bądź razie, zapomnijmy o tym. Wiesz dobrze, że ta rana nic Ci nie zrobi, tylko poboli. Cholernie poboli - powiedziałam, choć Arran doskonale to wiedział. Po prostu czułam się fatalnie tamtego wieczora. Pogłaskałam go po policzku. - Już dobrze, opatrzyłam.
 Zauważyłam, że prawie się uśmiechnęłam. Wstałam cicho , poważniejąc, i posłałam mu swoje naturalne, nieśmiałe spojrzenie, choć dobrze wiedział jaka jestem.
 (Arran?)

czwartek, 7 marca 2013

Od Arran'a C.D Iny


 Dobrze, skoro tak mówisz - uśmiechnąłem się drwiąco
 - Przestań! - krzyknęła
 - Ale co? - zapytałem nie mając bladego pojęcia o co jej chodzi
 - Się tak uśmiechać - warknęła
 - Dobrze - powiedziałem i przestałem - Lepiej
 - Nie igraj ze mną - powiedziała
 - Dlaczego? Ja nawet z ogniem igram, ale ty jesteś od niego groźniejsza - zacząłem myśleć jak dostać się do sztyletu
 - Dobrze że to wiesz - powiedziała patrząc na mnie z nienawiścią
 - Wiem...możesz odłożyć pukawkę? - powiedziałem i skinąłem głową na pistolet
 - Bo co wyjmiesz żyletkę? - spytała prawie się śmiejąc i mają na myśli sztylet
 - Żebyś wiedziała - powiedziałem ale niezbyt pewny siebie
 - Spróbuj - powiedziała
 - No dalej strzel i zrób mi przysługę - powiedziałem obojętnie  
 
 < Ina?>

Od Iny C.D Arran'a


[...] Spojrzałam na niego z ukosa, zachowując stoicki spokój i powagę.
 - Wszystko dobrze. Zdrowa, silna, piękna i urocza.
 - Tak jak jej matka - wyszczerzył zęby. Zmierzyłam go ostrym spojrzeniem.
 - To, co się między nami wydarzyło, nie miało żadnego znaczenia. Jak niecelny strzał. Krótki, nietrwały, przypadkowy.
 - Ale dalej tego chcesz... - wyszeptał, chwytając mnie za rękę. Natychmiast przystawiłam mu broń do tętnicy.
 - Daruj sobie. Nigdy Cię nie chciałam.
 - Złota... - zaczął, ale zamilkł, gdy tylko odbezpieczyłam rewolwer. Posłusznie mnie puścił i odsunął się na kilka kroków, pokazując ręce.
 - Twarda jesteś - rzucił po chwili. Zagryzłam wargi.
 - Zawsze byłam - odparłam szeptem.
 (Arran?)

Od Anastasii C.D Arran'a

Nie wiedziałam, że zwykły, dziecinny tekst ''Poskarżę się tacie'' wypowiedziany na żarty tak bardzo go wystraszy. Wzruszyłam ramionami.
-Ej wiesz...znajoma na mnie czeka. Muszę lecieć. Spotkamy się wkrótce Arran-uśmiechnęłam się złośliwie. Dla niego było to kolejne zaskoczenie - znałam jego imię. Z resztą nie tylko imię. Odwróciłam się i odeszłam.

<Chcesz coś dodać Arran?>

Od Arran'a C.D Anstasii


 - Wole nie mieć kłopotów - powiedziałem przyśpieszając
 - A co boisz się? - zapytała drocząc się
 - Ja...nie.... - westchnąłem i stanąłem
 - No wysłów się - powiedziała dalej tym samym tonem
 - Nie chce o tym gadać - rozejrzałem się gwałtownie
 - Jeśli ze mną nie pójdziesz to się poskarżę tacie - powiedziała na co mnie zamurowało
 - Dobra gdzie chcesz iść? - zapytałem z wymuszonym uśmiechem
 - No tak lepiej - powiedziała
 - Nie wątpię... - powiedziałem do siebie
 - Co? - zapytała ironicznie
 - Nie nic - powiedziałem i włożyłem ręce do kieszeni
 
 
   < Anastasia?>

Od Anastaii C.D Arran'a

To ten nowy o którym mówił ojciec. 'Sprzątacz' taki jak Ina. Z tą różnicą, że Ina budziła większe zaufanie. Może dlatego, że była moją przyjaciółką...
-Gdzie idziesz?-mruknęłam
-Daleko od Ciebie-rzucił kąśliwie. Dogoniłam go.
-Pójdziemy razem-uśmiechnęłam się łobuzersko.

<Arran?>

Od Arran'a C.D Anastasii


Chociaż tak właściwie to nie o moją ale o pracę mojego ojca powinienem się martwić. Ale wolałem nie mieć kłopotów. Nie chciałem przeżywać tego co zawsze, na samą myśl przeszedł mnie lodowaty dreszcz. Nie wiedziałem co robić stałem i patrzyłem się w przestrzeń. Po czym ruszyłem przed siebie z posępną miną.  Byłem tak posępny jakby ktoś umarł chociaż bardziej, kiedy kogoś zabije nie jestem taki posępny.

< Anastasia?>

Od Anastasii C.D Arran'a

Zaczęłam się śmiać. Strasznie śmiać.
-Z czego rżysz?-warknął
-Mój ojciec jest twoim szefem baranie-ledwo trzymałam się na nogach ze śmiechu. Chłopak zbladł i spoważniał momentalnie.
-Przepraszam Pani Corleone.-wydukał.
-Nic się nie stało.-już trochę ogarnęłam mój śmiech.

<Arran?>

Od Arran'a C.D Anastasii


 Szedłem przez ulicę. Byłem cały ubrany w czarne spodnie, rozpiętą, czarną kurtkę i nie miałem koszulki. Nagle ktoś na mnie wpadł.
 -Uważaj jak łazisz skończony idioto - wysyczała dziewczyna
 - Sama uważaj jeśli chcesz żyć - powiedziałem i popatrzałem na nią z nienawiścią
 - A co mi zrobisz? - zapytała.
Wyciągnąłem sztylet i zanim zdążyła się zorientować co się stało stałem za nią, mocno ją trzymając ze sztyletem przy jej gardle.
 - Jeszcze jedno nie właściwe słowo, a przejdziesz na drugą stronę - syknąłem jej do ucha
Tylko zacisnęła zęby z gniewu. Chyba z tego że tak łatwo dała się podejść.
Chwilę tak staliśmy, a gdy już mi się to znudziło puściłem ją.

 
< Anastasia?>

Od Arran'a


 Poszedłem do 'The Kiss of Angel' nie miałem nic lepszego do roboty. Skończyłem prace z czego jak zwykle nie byłem dumny, ale nie poszedłem do ojca jakoś nie miałem nastroju wysłuchiwać co zrobiłem źle! Siadłem sobie i patrzyłem po innych, poszedłem by posiedzieć i pogapić się, może dostać zlecenie. Gdy zobaczyłem "koleżankę" po fachu. Podszedłem i usiadłem obok niej
 - Cześć złota, jak tam zlecenia? - spytałem patrząc przed siebie
 Popatrzyła na mnie krzywo
 - Nie twój interes - warknęła
 - Jak ostatnio się widzieliśmy było miło... - wzruszyłem ramionami
 - Tak bardzo, synalku tatusia. Wspólne zlecenie, a ty mnie zostawiłeś
 - Nie mów tak do mnie! Co ja pracuje solo. Nie moja wina że mnie facet nie docenił - warknąłem
 - A co już się od niego "uwolniłeś"? ale twoja że mnie zostawiłeś - powiedziała trzaskając szklanką o stół że o mało nie pękła
 - Może, tak moja i biorę za to odpowiedzialność - powiedziałem spokojnie
 Tylko warknęła.
 - No dobra spokojnie, a jak tam Julia? - zapytałem z chytrym uśmiechem
 - Co? - zapytała strasznie zdziwiona
 - No wiesz...mam jako takie informacje na taki i taki temat - uśmiechnąłem się drwiąco

< Ina?>

Nowy członek - Arran

Imię: Arran
Nazwisko:Inferno
Wiek 19 lat
Płeć mężczyzna
Pozycja: jego ojciec jest często wynajmowanym zabójcą, pracuje dla tak zwanych "grubych ryb" tego miasta
Umiejętności: świetny gimnastyk, zna chyba wszystkie sztuki walki w tym też z broniom, czasem gra na gitarze
Charakter: agresywny, wredny, bezczelny, bezwzględny, odpowiedzialny, ale gdy ktoś poszuka głębiej znajdzie jego czułe i miłe oblicze, realista do bólu, szarmancki do kobiet których nie chce zabić, lepiej na niego uważać gdyż zawsze nosi ze sobą miecz, sztylet lub inną broń, jest tak dobry że umie się bronić sztyletem gdy ktoś do niego strzela z pistoletu i nie jednokrotnie zwyciężył o czym świadczy to że żyje, Lepiej nie zachodzić mu za skórę bo może się paskudnie odegrać, jeśli ktoś jest jego przyjacielem z czasem jest dla niego miły, jest bardzo silny psychicznie
Historia Jego matka została zamordowana gdy był mały.Ojciec trenował go na zabójce (rodzinny fach). Zaczął go trenować kiedy miał 10 lat. Nigdy nie chciał zabijać ale ojciec zmuszał go do tego. Nie miał łatwego życia, przytulnego mieszkania, ani domu. Sypiał gdzie popadnie. Kiedy nie wykonał zlecenia dostawał srogie kary, fizyczne i psychiczne. To doprowadziło że jest zabójcą idealnym, tyle że zniewolonym przez ojca. Zawsze myśli czy by nie uciec od tego wszystkiego ale wie że ojciec i tak go dorwie. On nie zna litości więc co tu robić? Trzeba się dostosować by jakoś przeżyć
Rodzina: Ma tylko ojca Arona matka nie żyje
Przyjaciele: po co mu oni? (może kiedyś znajdzie, wystarczyłby mu jeden)
Dziewczyna nie ma, "jak będzie to będzie", czeka na kogoś kto go zrozumie.
Dzieci: nie ma, ale jak będzie boi się że ojciec go wtedy zabije
Wrogowie: ma ich tony, trudno by ich zliczyć, ale się nimi nie przejmuje
Hobby: Po co mu ono?
Marzenie Nie ma na nie czasu, marzenia są dla tych którzy bujają w obłokach. Życie i tak takie nie będzie! Po co wierzyć w coś co nie jest  możliwe?
Login: karolina230301

Od Pandory C.D William'a

-Nie...-wyszeptałam. Musiałam żałośnie wyglądać w jego oczach.
-Proszę-położył mi dłoń na ramieniu. Przełamałam się i opowiedziałam mu o spotkaniu z Tylerd'em.

<William?>

Od William'a C.D Pandory


Spojrzałem na nią zdziwiony i z troską.
 -M...Mary, uspokój się-odparłem spokojnie. Usiadłem obok niej.
 -Może na początek, powiedz co się stało-zaproponowałem
 (Pandoro?)

Od Anastasii

Szłam Piątą Aleją ubrana w obcisłe, czarne rurki, T-shirt z Iron Maiden, ramoneskę i czerwone martensy. Na nosie miałam pilotki, w ustach papierosa a na szyi widniała obroża z ćwiekami. Miałam zamiar spotkać się z Loreen. Nie wiem co chciała ale musiało to być coś ważnego bo kazała mi się pospieszyć. Ktoś na mnie wpadł.
-Uważaj jak łazisz skończony idioto-wysyczałam.

<Osobniku płci męskiej! Proszę Cię o dokończenie tego posta! XD>

Od Pandory C.D William'a

A7X - So Far Away
-Nie...-jęknęłam i się skuliłam-On wróci.
-Kto?-szepnął. Nie odpowiadałam. Schowałam głowę w kolanach. 

''How do I live without the ones I love?
Time still turns the pages of the book it's burned
Place and time always on my mind
I have so much to say but you're so far away''

(''Jak mogę żyć bez tych, których kocham?
Czas wciąż przewraca strony spalonej księgi
Miejsce i czas, zawsze w mojej pamięci
Mam tak dużo do powiedzenia, ale Ty jesteś tak daleko'')

<William?>

Od William'a C.D Pandory


Położyłem jej dłoń na ramieniu. Co jej się stało? Dlaczego jest w takim stanie, nikt nie wiedział.
 -Chodź do mnie napijesz się herbaty lub czegokolwiek chcesz-powiedziałem łagodnie wstając.
 Podałem jej rękę.
 (Pandoro?)

środa, 6 marca 2013

Od Valerie C. D. Alexandra




-Nie weźmiesz mnie na lit...-zaczął ale nie dokończył bo puściłam pawia na jego buty. Mnie to bawiło i to bardzo,ale jego najwidoczniej nie. W końcu to jego, a nie moje buty zostały przemalowane na nowy kolor.
-Sory-powiedziałam ledwie powstrzymując się od śmiechu. Chłopak wkurzony stał i przypatrywał się nowemu kolorkowi z zrzedłą miną. Kolorek chyba mu się nie spodobał. I ten jego wyraz twarzy... Bezcenny widok. Takiego to chyba nigdzie indziej nie można było zobaczyć.
-Wiem, że to może nie najlepszy moment, ale czy mógłbyś mnie odprowadzić do mojego domu?-spytałam

<Alexander?>



Od Pandory C. D. Nicholasa


[...] Skrzywiłam się nieco wychodząc z apartamentu.
-Do zobaczenia wkrótce, Nicholas.

Od Nicholasa C. D. Pandory

[...] Rzuciłem Pandorze szelmowskie spojrzenie.
- Ja to wiem, kocie, ja to wiem - wyszeptałem i drugi raz tego dnia ją posiadłem.
(Pandoro?)

Od Pandory C. D. Nicholasa


[...] -A kto tak powiedział?-droczyłam się z nim dalej.

<Nicholas?>



Od Nicholasa C. D. Pandory




[...]
- To nie moja wina, że Ty także chcesz - zaśmiałem się i przyciągnąłem ciało Pandory do mojego.
(Pandoro?)

Od Pandory C. D. Nicholasa


[...] Rzuciłam go na łóżko i siadłam na nim okrakiem, śmiejąc się.
-Za dużo byś chciał jak na jeden dzień.-zamruczałam

<Nicholas?>

Od Nicholasa C. D. Pandory

[...] Zamrugałem.
- Chętnie znów bym poczuł Twoje miodowe usta... I to gorąco - rzuciłem, wbijając w nią niepokorne spojrzenie. Niegrzeczny. Grzeszny. - Kociaku.
(Pandoro?)

Od Pandory C. D. Nicholasa


[...] -Aż tak Ci się spodobało?-uśmiechnęłam się do niego figlarnie.

<Nicholas?>



Od Nicholasa C. D. Pandory

[...] Zrobiłem minę zbitego psiaka. Pandora zaśmiała się i pocałowała w nienaturalnie ułożone usta.
- Spotkamy się jeszcze? - spytałem, ubierając się.
- Jak będziesz miał długi u dilerów, lub potyczki z mafią, to na pewno - mruknęła.
- Ale ja chcę się z Tobą spotkać, aby to powtórzyć! - jęknąłem.
(Pandoro?)

Od Pandory C. D. Nicholasa


[...] Uśmiechnęłam się i spojrzałam na zegarek.
-Chyba będę musiała się zbierać.-westchnęłam ciężko i z niezadowoleniem.

<Nicholas?>

Od Nicholasa C. D. Pandory

[...] Zdziwiłem się.
- A to nie jest tak, że wszystko o mnie wiesz?
- Kto to? - powtórzyła.
- Violence Jacobss. Córka burmistrza Angel City. I jej ojciec we własnej osobie - powiedziałem, nieco ponuro.
- Nie znałam go wcześniej - mruknęła.
- Jest jaki jest. To przez niego Violence wędrowała nocą do klubu. Aby poznać smak tego życia. Ojciec ją przyłapał, a ona... Zbuntowała się - powiedziałem z zadowoleniem i dumą z Violence.
- 'Do zobaczenia, kocie'? - zacytowała Pandora. Wyszczerzyłem zęby w szelmowskim uśmiechu.
- Ty też jesteś seksownym kociakiem.
Odwzajemniła uśmiech i pocałowała skórę na mojej klatce piersiowej.
(Pandoro?)

Od Pandory C. D. Nicholasa

[...] Jeszcze przez chwilę lustrowałam wzrokiem Violence póki nie zniknęła za drzwiami.
-Kto to?-spytałam ni stąd ni zowąd.

<Nicholas?>

Od Nicholasa C. D. Pandory

[...] Skończyliśmy namiętnym pocałunkiem. Z uśmiechem wyszedłem spod prysznica, wyciągając za sobą Pandorę. Okryci ręcznikami wyślizgnęliśmy się z łazienki. Stanąłem, jak wmurowany. Odruchowo osłoniłem Pandorę ramieniem. Przed nami, w przedpokoju stał Marc Jacobss. Mierzył mnie nienawidzącym wzrokiem.
- Ile razy Ci mówiłem, abyś nie zadawał się z moją córką? - wycedził, nie patrząc nawet na Pandorę.
- Nic o niej nie wiesz - odpyskowałem.
- Violence jest moją córką!
- I co z tego? - syknęła Violence, która znienacka pojawiła się tuż obok nas.
- Nie wolno Ci się z nim zadawać! A tym bardziej udostępniać mój apartament!
- Zostaw go w spokoju! Nic Ci nie robi.
- Wciągnie Cię w narkotyki! Albo gorsze rzeczy - mówił, taksując wzrokiem Pandorę. - Nawet sobie ku*wę sprowadził.
Zasłoniłem dłonią usta Pandory, aby dziewczyna nie zrobiła niczego złego.
- To moja narzeczona - skłamałem gładko.
- Doprawdy? - powątpiewał.
- Idziemy stąd - rzuciła Violence i wypchnęła swego ojca z pokoju. - Nico, uważaj następnym razem. A Ty - uśmiechnęła się nieznacznie do Pandory. - Zajebiste włosy. Do zobaczenia, kocie - miauknęła i wyszła.
- To było dziwne - stwierdziłem po chwili. Pandora parsknęła śmiechem.
(Pandoro?)

Od Pandory C. D. Nicholasa


[...] -Może być-uśmiechnęłam się. I pomyśleć, że parę dni temu byliśmy wrogami. Co najmniej.

<Nicholas?>

Od Nicholasa C. D. Pandory


[...]
- Masz ochotę na szalony, dziki i namiętny numerek pod prysznicem, kochanie? - zamruczałem figlarnie i pocałowałem jej szyję, obojczyk i lewą pierś.
(Pandoro?)

Od Pandory C. D. Nicholasa


[...] -Masz rację-pocałowałam go. Objął mnie delikatnie w talii. Uśmiechnęłam się. Ostatni raz tak dobrze było mi dwa lata temu.
<Nicholas?>



Od Iny C. D. Michaela

[...]
- W co byś nie uwierzył? - spytałam cicho.
- W to, że spędzę tak cudowny dzień z... Z nieznajomymi - odparł. - Z księżniczką i...
Zawiesił głos, patrząc mi w oczy. Moje były bez wyrazu, ale pełne i promieniste... Skupiłam wzrok na jego dłoniach. Silne, spracowane... Od lin! Serce zabiło mi szybciej, a twarz oblał gwałtowny, nieproszony rumieniec. Szybko się go pozbyłam.
- Żeglujesz? - zapytałam, szczerze zaciekawiona.
- Tak. Kocham pływać i żeglować.
- Ja też... - powiedziałam, rozmarzonym głosem. Żagle były moją miłością, silną i odwzajemnioną. Gdy tylko mogłam, zabierałam Julię i wynajmowałyśmy jacht mojego szefa... To były chwile, w których wiedziałam, że moje życie jest coś warte. To właśnie otwarte, bezkresne morze i sunący po toni wodnej jacht, dodawał mi sił, gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży...
(Michael?)

Od Michaela C.D Iny


 Julia bawiła się najlepsze, a obserwowałem ją uśmiechając się, a Ina plądrowała wzrokiem mnie. Po zakończonym filmie wyszliśmy na korytarz.
 - No cóż, przykro mi to mówić, ale musimy się chyba rozstać księżniczko - powiedziałem do Julii.
 - Nie.
 - No niestety, ale jutro mam wolny dzień, może Cię znajdę - uśmiechnąłem się. Ruszyłem w stronę wyjścia, w tym momencie zdałem sobie sprawę, że dwie godziny temu miałem spotkać się z Aną. "Gdybym miał jeszcze raz wybrać pomiędzy Aną a Iną i Julią, wybrałbym Inę i Julię" - pomyślałem. Uśmiechnąłem się sam do siebie, już dawno przestało padać.
 - Jeszcze dzień temu bym w to nie uwierzył - powiedziałem na głos.

 (Ina?)

Od Vernihille


 Siedziałam na ławce w parku paląc papierosa. Dochodziła piętnasta, a jego wciąż nie było. Jeszcze mnie złapią z tymi dragami i co? Nie lubię, kiedy mój klient jest anonimowy. Rozdeptałam papierosa i wstałam. Zaczęłam niecierpliwie chodzić po parku. Jeszcze 15 minut i się zbieram. Cholender. Pada. Trudno, darmowy prysznic mi się przyda. Nagle stanął przede mną chłopak. Tak, to na pewno mój klient.

 <Jakiś chłopak dokończy? ;_;:

wtorek, 5 marca 2013

Od Pandory C.D William'a

-Od dziś możesz mówić mi Mary-jęknęłam chowając twarz w dłoniach. Szok na jego twarzy mieszał się z przerażeniem.
-Panda, ej...-pogładził mnie po ramieniu. Ale ja nie chciałam podnosić wzroku.

<William?>

Od William'a C.D Pandory


 Byłem na spacerze z Morfeuszem. Jak zwykle  biegał i szalał. Trochę mnie to śmieszyło. Nagle Morfeusz zniknął mi z oczu. Rozejrzałem się i zacząłem biec w stronę uliczki. Słyszałem stamtąd dochodzące szczekanie. Gdy tam wbiegłem zobaczyłem Morfa trącającego zapłakaną Pandorę. Podszedłem do niej powoli i ostrożnie. Kucnąłem przy niej.
 -Co się stało Pandoro?-zapytałem łagodnie.
 (Pandoro??)

Od Nicholasa C.D Victorii


[...] Uśmiechnąłem się słabo.
 - Uwierz, jedna osoba jest w stanie doprowadzić do ruiny całe Angel City. I tylko ja potrafię powstrzymać katastrofę; robię to codziennie rano. I nie tylko rano.
 - Co? Kogo?
 - Nie wiem, czy wytrzymałabyś jej towarzystwo - zaśmiałem się i przeczesałem dłonią włosy. - Muszę iść ratować świat.
 (Victorio?)

Od Pandory

30 Seconds to Mars - Buddha for Mary
Wybiegłam z apartamentu i skierowałam się w stronę siedziby Sonny'ego. Szybciej było na skróty, przez opuszczoną fabrykę. Miałam broń więc teoretycznie nic mi nie groziło. Szłam ostrożnie przez opuszczony budynek gdy nagle...
-Witaj Mary.-podskoczyłam ze strachu. Po ciele przeszedł mi nieprzyjemny dreszcz.
-Tylerd-wyszeptałam. Wdychał mój zapach tak intensywnie jakby czuł Nicholasa.
-Stęskniłem się-położył mi głowę na ramieniu.

''Tell me did you see her face
Tell me did you smell her taste
Tell me what’s the difference
Don’t they all just look the same inside?
See her face
Smell her taste
What’s the difference
Don’t they all just look the same inside?''

(Powiedz, czy widziałeś jej twarz ?
Powiedz, czy czułeś jej smak?
Powiedz, jaka jest różnica.
Czyż one wszystkie nie wyglądają w środku tak samo?) 

Tylerd był moim wrogiem i miłością jednocześnie. Moją fobią. Znał mnie na wylot i lubił to perfidnie wykorzystywać. Tak jak perfidnie lubił wykorzystywać mnie.

''Mary was an acrobat
But still she couldn’t seem to breathe
Mary was becoming everything she didn’t want to be
Mary would hallucinate
And see the sky upon the wall
Mary was the type of girl
She always liked to fly''

(Mary była akrobatką,
ale i tak zdawała się nie oddychać.
Mary stawała się wszystkim, czym nie chciała być.
Mary miała urojenia
i widziała niebo zamiast ściany.
Mary była typem dziewczyny,
która zawsze lubiła latać.)

Złapał mnie za nadgarstek ale zdołałam wyrwać swoją dłoń z uścisku.
-Daj spokój do cholery!-krzyknęłam i zaczęłam z płaczem biec w stronę wyjścia. On tylko stał i się uśmiechał. W taki sposób którego nie lubiłam najbardziej. W końcu udało mi się wydostać. Opadłam przy ścianie jakiegoś domu. Nie mogłam się uspokoić.


''He said: "Can you hear me, are you sleeping?"
She said: "Will you rape me now?"
He said: "Leave the politics to mad men"
She said: "I believe your lies"
He said: "There’s a paradise beneath me"
She said: "Am I supposed to bleed?" 
He said: "You'd better pray to Jesus" 
She said: "I don’t believe in God" ''

(On powiedział: "Słyszysz mnie, czy śpisz?"
Ona powiedziała: "Czy teraz mnie zgwałcisz?"
On powiedział: "Zostaw politykę szaleńcom"
Ona powiedziała: "Wierzę w twoje kłamstwa"
On powiedział: "Tam, pode mną, jest raj"
Ona powiedziała: "Powinnam krwawić?"
On powiedział: "Lepiej módl się do Jezusa"
Ona powiedziała: "Nie wierzę w Boga")

<Ktoś może znaleźć Mary XD>

Od Victorii C.D Nicholasa


 Spojrzałam na niego zdziwiona.
 -Ruina?-zapytałam zszokowana.-Co ty mówisz?
 (Nicholas??)

Od Nicholasa C.D Victorii


 [...] Jęknąłem, zerkając na wschodzące słońce. Już tak wcześnie? Rozmasowałem twarz i wstałem leniwie.
 - Będę musiał wracać - mruknąłem.
 - Dlaczego?
 - Aby Angel City pozostało w niezmienionej, stałej formie, aby pozostało nie zniszczone, jestem potrzebny pewnej osobie. Inaczej pozostaną ruiny.
 (Victorio?)

Od Nicholasa C.D Pandory


 [...] Moja twarz stężała, ale po chwili się rozpromieniłem.
 - Gdyby Cię nie zdradził, nie spędziłabyś tak upojnej nocy w moich ramionach dzisiaj - powiedziałem beztrosko.
 (Pandoro?)

Od Pandory C.D Nicholasa

[...] -Powiedzmy, że nic strasznego. Tylko zdradził, koniec.-uśmiechnęłam się gorzko. Nie wyjawiłabym mu nigdy strasznej prawdy.

<Nicholas?>

Od Nicholasa C.D Pandory


 [...]
 - A co robił? Jakiś totalny idiota, czy co? - spytałem, muskając opuszkami palców jej włosy.
 (Pandoro?)

Od Pandory C.D Nicholasa

[...] -Bardzo okropny.-jęknęłam wtulając się w jego umięśnione ramiona.

Od Nicholasa C.D Pandory


[...] Zaśmiałem się.
 - Wiesz, aż taki zły nie jestem. Pięknych dziewcząt nigdy się nie wyrzuca spod tak seksownego miejsca, jakim jest prysznic - zamruczałem jej do ucha, kładąc po dwa palce na każdym biodrze. - Eks był okropny?
 (Pandora?)

Od Pandory C.D Nicholasa


 [...] -Miły jesteś wiesz?-uśmiechnęłam się do niego-mój eks wywaliłby mnie spod prysznica.
 Ugryzłam się w język. Mogłam się nie odzywać na temat Tylerd'a.

Od Nicholasa C.D Pandory


 [...] Nawet nie wiem, w którym momencie zasnąłem. Jakbym nagle stracił przytomność. Ale Pandora została w moich ramionach, choć była w znacznie lepszym stanie, niż ja. Obudziłem się. W głowie mi strasznie szumiało od alkoholu i narkotyków. Dźwignąłem się z łóżka i poszedłem wziąć zimny prysznic, aby się ogarnąć. Nie zauważyłem, kiedy Pandora wślizgnęła się ze mną do kabiny. Po prostu niespodziewanie przytuliła się do mnie nagim ciałem, jakby tego potrzebowała.
 (Pandoro?)

Od Pandory C.D Nicholasa


 [...] -Nie złość się-pocałowałam go w policzek. Uśmiechnął się ale nadal był zdezorientowany.
<Nicholas?>

Od Nicholasa C.D Pandory


 [...] Spojrzałem na nią nieobecnym, zdezorientowanym wzrokiem.
 - Co? - wydukałem. Parsknęła śmiechem.
 - Wyglądasz komicznie.
 Wyszczerzyłem zęby. Mogę wyglądać komicznie, ale nikt nie odmówi mi uroku osobistego.
 (Pandoro?)

Od Pandory C.D Nicholasa


 [...] Po wszystkim padłam na łóżko śmiejąc się.
 -To jednorazowy numer, pamiętaj-rzuciłam trochę złośliwie ale z uśmiechem
<Nicholas?>

Od Nicholasa C.D Pandory

[...] Niemal nie zrozumiałem co powiedziała. Słyszałem tylko lekkie, ciche mamrotanie. W zawadiackim uśmiechu, pociągnąłem ją za rękę do apartamentu burmistrza. Wcześniej, Violence dała mi kartę i kod wstępu. Przyciągnąłem Pandorę na łóżko, rozebrałem i zacząłem podziwiać jej nagie, rozkołysane ciało nad moim naprężonym ciałem.
(Pandoro?)

Od Pandory C.D Nicholasa


[...] Uśmiechnęłam się delikatnie. Narkotyki były na tyle mocne, że nie miałam siły a być może nawet nie chciałam się sprzeciwiać.
 -Nie miej mi tego za złe ale klub to chyba nie jest zbyt dobre miejsce-uśmiechnęłam się figlarnie

<Nicholas?>

Od Nicholasa C.D Pandory


 [...] Poczułem działanie dopiero po kilku minutach, tak samo Pandora. Usta rozchyliły się nam w błogim uśmiechu, a oczy śmigały po otoczeniu. Barwy stały się ostrzejsze, jakby bardziej jaskrawe, a ludzi zaczęli rzucać mi obłędne spojrzenia. Wciągnąłem szybko dawkę LSD. Trip nadszedł natychmiast. Ten niesamowity feeling tak mnie dopadł, że nie wiedziałem co z sobą zrobić. Cały nagrzany, nabuzowany, przyjrzałem się Pandorze. Niesamowicie wypiękniała. Jej twarz, ciało, stało się niezwykle seksowne i pociągające. Przysunąłem się, całując namiętnie jej usta i wsuwając dłonie między spodnie, a skórę.
 (Pandoro?)

Od Pandory C.D Nicholasa


 [...] -Daj-zawyrokowałam i wyciągnęłam dłoń po tabletki. Nikt nas nie widział więc Nicholas bez wahania wysypał mi leki na rękę.
 -Twoje zdrowie-uśmiechnął się i popił tabletki.
 <Nicholas?>

Od Nicholasa C.D Pandory


 [...]
 - To ciekawe masz życie. Ciekawą pracę - mruknąłem, rzucając jej beztroskie spojrzenie i ostrożnie taksując wzrokiem. Nie umiałem powiedzieć, czy mi się spodobała. Ale... Tak jakby coś nas łączyło. A może tylko mi się zdawało? Nie wiedziałem. Podrapałem się po karku i spojrzałem leniwie na zegarek. Wybijała trzecia; parkiet opustoszał. Pandora sączyła powoli drinka. Niespodziewanie, wyciągnąłem z kieszeni torebeczkę z tabletkami.
 - Eferdyna i vallium. Łykasz? - spytałem niepewnie.
(Pandoro?)

Od Nicholasa C.D Megan


 [...] Spojrzałem z pogardą na złodzieja.
 - Sylv, to był Twój ostatni raz - ostrzegłem. - Na kobietę z nożem?
 - Ale Nicholas... - jęczał, kuląc się. Zmasakrowałem go, mówiąc łagodnie.
 - Zamknij się, dzieciaku. Kolejny raz Cię złapię, a zatłukę, a potem odprowadzę na komendę.
> Sylv skinął głową i przyciągnął kolana pod samą brodę. Uśmiechnąłem się do dziewczyny, która nerwowo ściskała torebkę i obejmowała psa.
 - Znasz go? - spytała podejrzliwie.
 - Niemal od jego urodzenia - wyjaśniłem. - Ten dzieciak ma 15 lat, nie warto zwracać na niego uwagi, tym bardziej, że nożem tylko straszy.
 - 15? - była zaskoczona.
 - Syn koszykarza NBA - zaśmiałem się. - Chodźmy stąd.
 - A on?
 - Da sobie radę. Zasłużył małolat - rzuciłem i wyszedłem na aleję, zostawiając Sylvestra.
 - Od kiedy jesteś w Angel City? - spytałem, gdy już dałem Megan kupiony przeze mnie koktajl.
 (Megan?)

Od Megan


Było już dobrze po północy; pierwsza lub druga nad ranem. Dopiero teraz miasto naprawdę ożywało. Szłam zatłoczoną ulicą w stronę Central Park. Kaptur naciągnęłam głęboko na głowę, aby cień zakrył mi twarz. Krótkie, niedawno ścięte włosy opadły mi na oczy. I dobrze. Kolejna zasłona; następna bariera odgradzająca mnie od przeszłości.
Poczułam na dłoni coś mokrego. Spojrzałam w dół. Sahib szedł obok mnie, teraz spoglądając na mnie z niepokojem. Pogładziłam jego jedwabista sierść by go nieco uspokoić.
 -Zaraz będziesz mógł się wylatać, staruszku-powiedziałam czule.
 Mieliśmy do pokonania jeszcze kilka przecznic. Droga powinna nam zająć nie więcej niż dwadzieścia minut. Westchnęłam. Gdyby nie potrzeby Sahiba nie wychodziłabym z wynajmowanego mieszkania. Mimo, że lubiłam od czasu do czasu poczuć dreszczyk adrenaliny wolałam nie ryzykować złapania.
 Z zamyślenia wyrwało mnie uderzenie w ramię. Spojrzałam przez ramę. Zobaczyłam wysokiego chłopaka. Miał na sobie granatową bluzę z kapturem i szare dresy.
Usłyszałam warczenie.
 -Sahib, spokój-zganiłam psa, ale ten nie milkł i nie szedł już przy mnie. Odwróciłam się. Imię psa zamarło mi w ustach. Chłopak który mnie potracił był już o kilkanaście metrów ode mnie. Teraz biegł; w ręce trzymał moją torbę. Za nim gnał Sahib.
Zaklęłam cicho i ruszyłam za nimi. Co chwila nawoływałam psa, który znikał w tłumie. W torbie miałam niewiele- jedynie z 50 dolarów i kilka drobiazgów. Nie chciałam dla nich ryzykować.
Biegliśmy kilka minut; teraz znajdowaliśmy się w gorszej części miasta, takiej do której nie przywykłam się zapuszczać.
Wbiegliśmy w ślepą uliczkę. Złodziej stał tyłem do ściany, ale nadal nie dostrzegałam jego twarzy, światło które tu docierało było zbyt słabe.
 -Oddaj torbę, a nie poszczuję na ciebie psa-powiedziałam stanowczym głosem.
 W półmroku błysnęły zęby nieznajomego. Zaraz potem w ręku pojawił mu się sztylet.
 Pies naprężył się do skoku.
 -Sahib!-krzyknęłam, ale było już za późno. Ruszył w kierunku chłopaka.
 Zaczęli się szarpać. Choć pies był masywny i silny nie miał wielkich szans  w starciu z sztyletem. Mógł zostać śmiertelnie ranny...
Podbiegłam do nich, jednak zaraz zostałam odtrącona. Upadłam na ziemię. Zanim zdążyłam się podnieść do potyczki włączył się ktoś jeszcze.
Był równie wysoki jak złodziej, ale szczuplejszy.
Chłopak zdzielił złodzieja pięścią w twarz. Ten zatoczył się do tyłu na ścianę, gdzie dostał jeszcze kilka ciosów.
W końcu mój wybawiciel- przynajmniej miałam taką nadzieję- zostawił wijącego się z bólu złodzieja w spokoju. Podniósł moją torebkę i podszedł do mnie, klepiąc po drodze po głowie mojego psa.
 -Nic ci nie jest?-spytał pomagając mi wstać.
 -Nie. Wszystko w porządku. Dzięki za pomoc.
 -Jestem Nicholas . A ty?
 -Megan. Mio mi poznać.
 <Nicholas?>

poniedziałek, 4 marca 2013

Od Iny C.D Michaela


[...] Julia rzuciła mi słodkie spojrzenie.
 - Mamo... Proszę - zaszczebiotała. Rozmasowałam palcami oczy i westchnęłam.
 - Chyba wyjście do kina nie zaszkodzi... Oczywiście, jeżeli nasz nowy kolega będzie chciał - spojrzałam na Mike' a pytająco, odgarniając swoje złote włosy za ucho. Uśmiechnął się do mnie.
 - Bardzo chętnie.
 - Ale ja płacę - ostrzegłam, uśmiechając się lekko.
 - Zapłacę za siebie.
 - Bądź naszym gościem - zaproponowałam i przytuliłam Julię. Córeczka pocałowała mnie w policzek. - Na co chciałabyś iść do kina?
 - Na 'Zambezię'! - zawołała.
 - Dobrze, tym razem się zgodzę - zaśmiałam się uroczo. Zawsze wiedziałam, że mój śmiech jest cudowny, ale czasem... Nie było mi do śmiechu. Nie, gdy pociągałam za spust.
 - W takim razie, idziemy na 'Zambezię' - zawyrokował Michael i od razu podszedł do wieszaka, na którym wisiał mój płaszcz. Założył mi, i oczywiście Julii, na barki, niczym prawdziwy dżentelmen. Julia była zachwycona. Jedną rękę podała mi, a drugą Michaelowi. Kilka minut zajęło nam dotarcie do kina. Kupiłam bilety, pozwalając Mike' owi zapłacić za siebie, jak chciał. Zajęliśmy miejsce obok siebie; Julia usiadła pomiędzy nami, chwytając za dłoń Michaela. Seans się zaczął, a ja uparcie obserwowałam nieznajomego.
 (Michael?)

Od Michaela C.D Iny


 Pewnie jest Ci ciężko... Dobra nie pytam pewnie nie jest do prosty temat - spojrzałem na Julię. - Co na co idziemy do kina?
 - Jest trochę późno, musimy wracać domu.
 - Eee do domu - powiedzieliśmy razem z Julią.
 - Jesteście niemożliwi...
 - I uroczy - dodał dziewczynka.
 - Szczególnie ty, bo ja... chyba nie za bardzo - zaśmiałem się. - To jak idziemy?

 (Ina?)

Od William'a C.D Pandory


-Jeny jej tylko towar w głowie-mruknąłem wkurzony. Dziewczyna skierowała gwałtownie wzrok w moją stronę, najwyraźniej oburzona. Ja zignorowałem jej spojrzenie, i sam popatrzyłam na stojącego obok niej  czworonoga.
 -Morfeusz chodź-powiedziałem uderzając ręką o nogę. Pies z uśmiechem podbiegł i poszedł ze mną. Dziewczyna stała i przyglądała się mi.
 -No co tak stoisz jak słup .Rusz się-powiedziałem obojętnie. Pandora się otrząsnęła i ruszyła za mną po schodach na górę.
 -Ile, chcesz?-zapytałem
 (Pandora??)

Od Pandory C.D WIlliam'a

-Dzieciaku pracuję tutaj więc co mogę robić?-warknęłam
-Tylko nie dzieciaku-oburzył się
-Dobra, dobra, dawaj towar i już mnie tu nie ma-uśmiechnęłam się wyjątkowo złośliwie. William się skrzywił.

<William?>

Od William'a


Siedziałem w naszej siedzibie. Ojca i reszty nie było, bo pojechali. Strasznie nudno było , a miałem tutaj wszystkiego pilnować. Nagle usłyszałem lekkie warknięcia Morfa. Spojrzałem na psa, a ten zerwał się do biegu ku dołowi. Spadłem z krzesła, ale szybko pobiegłem za niesfornym łobuzem. Udało mi się go złapać za smycz, ale ten pies był zbyt silny.Wyrywając mi się na końcu schodów, wywaliłem się na ziemię. Oparłem się na jednej ręce, a drugą masowałem głowę. Gdy wstałem zobaczyłem Morfa skaczącego obok Pandory.
-Morfeusz-powiedziałem cicho.-A ty co tu robisz?-dodałem
(Pandora??)

Od Victorii C.D Nicholasa

Patrzyliśmy na siebie w milczeniu.
Po kilku minutach przestaliśmy łapczywie oddychać.
Nicholas pogładził mnie po policzku.
Ja się zarumieniłam i uśmiechnęłam.
 (Nicholas??)

niedziela, 3 marca 2013

Od Nicholasa C. D. Victorii

[...] Przyciągnąłem ją za pośladki i upadłem na moje plecy. Szybko pozbyłem się ubrań zarówno swoich, jak Victorii. Mrucząc cały czas, sprawiałem jej rozkosz. Muskałem delikatnie wargami jej podbrzusze. W pewnym momencie to Victoria zaczęła wędrować ustami po moim ciele... Było gorąco, blisko. Wszedłem w nią powoli, nie sprawiając bólu, ale za każdym razem się rozkręcałem. Szybciej i szybciej. Aż w końcu leżeliśmy obok siebie na piasku, ciężko dysząc.
(Victorio?)

Od Victorii C. D. Nicholasa


Uśmiechnęłam się pod nosem.
Nie miałam nic przeciwko temu.
Wplotłam palce w jego włosy i sama zaczęłam go całować.
(Nicholas??)

Od Nicholasa C. D. Victorii

[...]
- Zamierzam się z Tobą namiętnie kochać - odparłem beztrosko. - Oczywiście, jeśli pozwolisz...
Przysunąłem się i zacząłem całować skórę na dekolcie Victorii.
(Victorio?)

Od Victorii C. D. Nicholasa

To było takie zabawne.
Wysiadłam z auta i rozejrzałam się.
Szczerze mówiąc nigdy nie byłam na plaży.
No może jeden, raz ,ale na pewno nie nocą.
Potem spojrzałam na niebo.
Gwiazdy błyszczały jak diamenty.
Nigdy nie przypatrywałam im się tak dokładnie.
-To co robimy?-zapytałam
Zamknęłam oczy i poczułam jak morska bryza powiewa lekko w moje ciało.
(Nicholas??)

Od Nicholasa C. D. Victorii

[...] Uśmiechnąłem się kątem ust i przyspieszyłem. Samochód rozpędzał się coraz szybciej i szybciej. Victoria położyła dłoń na moim udzie, co jeszcze bardziej skłoniło mnie do szaleństwa. Wiedziałem, gdzie nocą stacjonowała policja. Przemknąłem obok ich wozu, budząc funkcjonariuszy klaksonem. Srebrny samochód zaczął nas ścigać na sygnale. Pochyliłem się i namiętnie pocałowałem szyję i usta Victorii.
- Kocie - zamruczałem i docisnąłem gazu. Po drodze błysnął fotoradar. Wyszczerzyłem zęby w zawadiackim uśmiechu i skręciłem gwałtownie, uciekając policji. Zatrzymałem się na plaży.
(Victorio?)

Od Victorii C. D. Nicholasa


Uśmiechnęłam się do niego.
-Lubisz ostrą jazdę?-zapytał
-Wiesz...........może-zaśmiałam się.
Nicholas popatrzył na mnie trochę zdezorientowany
-Jasne, że tak-odparłam z uśmiechem.
(Nicholas????)

Nowa Członikini - Megan


 Imię; Megan (Meg- tylko dla wybranych)
Nazwisko; Sharp
Wiek; 17 lat
Płeć; Kobieta
Pozycja; Córka bogaczy- matka ma sieć ekskluzywnych hoteli, a ojciec- oprócz jednego z najlepszych teatrów w kraju ma znanej firmę
Umiejętności; Pisze, maluje, jest niezłą aktorką. Zna również kilka sztuk walki...
Charakter; Meg jest pesymistką i cichą buntowniczką- nienawidzi kłótni, więc stara się do nich nie doprowadzać, ale trudno ją sobie podporządkować. Może to wina zaniedbania przez rodzinę-sposób zwrócenia na siebie uwagi. Mimo wszystko zwykle jest zabawna, często nierozważna, ale również zamknięta w sobie i nieufna. Nie można powiedzieć, że z powodu rodziny uważa się za lepszą lub szczęśliwszą..
Historia; Meg jest jedynaczką. Została wychowana w bogatej rodzinie; miała wszytko czego chciała. Oprócz jednego- rodziny. Właśnie brak zainteresowania jej osobą skłonił Megan do ucieczki z domu. Zabrała ze sobą plecak, psa Sahiba oraz kilka tysięcy dolarów. Nie ma sobie tego za złe- jej kochana rodzinka nie będzie po nich rozpaczać.
Rodzina; Matka, ojciec, kilku dalszych krewnych
Przyjaciele; Z trudem nawiązuje nowe znajomości.
Partner; Związki nie są dla niej...
Dzieci: Zdecydowanie nie.
Wrogowie; Cóż powiedzieć? Ponoć wróg czai się wszędzie.
Hobby; Lubi biegać- to pozwala jej oderwać się od rzeczywistości, pomyśleć. Często maluje i czyta. Od czasu do czasu lubi stanąć do walki.
Marzenie; Zdradzi w tajemnicy- chciałaby kiedyś założyć zwykłą, kochającą się rodzinę...
Login; roxette16

Pies Sahib



sobota, 2 marca 2013

Od Iny C.D MIchaela


 [...] Julia zaczęła się śmiać. Wpatrywała się w Mike' a jak zauroczona. Polubiła go. Wszystkich lubiła.
 - A gdzie poszła? - spytała słodkim głosikiem.
 - A gdzie Ty byś chciała pójść, panienko?
 - Do kina! - zawołała uradowana Julia.
 - To musiałabyś rozmawiać z mamą - zaśmiał się. - Właśnie, co Wy tu robicie?
 - Staramy się przeżyć - odpowiedziałam wymijająco.
 - Co to znaczy? I jedno mnie ciekawi. Jesteś mniej więcej w moim wieku, a dziewczynka ma kilka lat. Jest Twoją biologiczną córką?
 - Tak. To ja jestem matką Julii - powiedziałam twardo, mierząc go skupionym, skoncentrowanym wzrokiem.
 (Mike?)

Od Michaela C.D Iny


 - Co robię? Uciekam od macochy psychopatki - westchnąłem. - Ojciec nigdy mnie nie zauważał, nawet wtedy jak matka żyła... No cóż na szczęście trafiłem tutaj, studiuję i pracuję. Jest mi dobrze. Mam... Można powiedzieć partnerkę, ale nigdy jej tak naprawdę nie kochałem... Ale nie wyobrażam sobie życia bez niej i kontaktu z nią. To moja druga strona duszy, rozumie co czuję, wie co zrobię i co myślę... A wy? Co taka mała ślicznotka może tutaj robić? - uśmiechnąłem się do Julii.
 - Pić gorącą czekoladę! - odparła mała.
 - Aaa, to już poważna sprawa - spojrzałem do kubka. Zacząłem mówić śmiesznym głosem - A moja czekolada poszła chyba na spacer...

 (Ina?)

Od Nikity C.D Anabel


 - Przyjechałam wyrwać się od monotonnego życia - zaśmiałam się.
 - Aż tak źle? - zapytała.
 - Nie, nie o to chodzi. Mam cudowną rodzinę. Matkę, jej partnera i siostrę Alexandrę. Ojca nigdy nie znałam, zostawił nas gdy byłam mała. Ale nie narzekam, moim ojcem jest teraz Adam.
 - Więc dlaczego z nimi nie mieszkasz?
 - Bo sama nie wiem czego chcę. Po rozstaniu z Nathanem, moim chłopakiem, wyjechałam. Nie mogę usiedzieć w miejscu. Teraz staram się być niezależna, samodzielna. Nic mnie nie zatrzyma. Znajdę swój cel, usamodzielnię się i chyba wyjadę....

 (Anabel?)

Od Alexandra C. D. Valerie

Patrzyłem na dziewczynę zdziwiony.
-Dobra koniec, dzwonię po policję...- mruknąłem pod nosem wyciągając telefon z kieszeni. Teraz dziewczyna jakby się wybudziła. Wstała szybko<chwiejąc się>.
-Czekaj!- powiedziała podchodząc do mnie slalomem
-Dlaczego!? Jesteś pijana, rozwaliłaś mi motor i o mały włos się prze ciebie nie zabiłem!!!- krzyknąłem zdenerwowany
-Oddam ci kasę, weź się nie wygłupiaj i schowaj ten telefonik...- powiedziała i zaczęła się śmiać. Nagle stanęła w miejscu. Złapała się mojego ramienia by nie upaść.
-Coś mi nie dobrze...- mruknęła łapiąc się za usta jedną ręką
-Nie weźmiesz mnie na lit...- nie dokończyłem bo dziewczyna puściła pawia prosto na moje buty...


<Valerie?>

Od Nicholasa C. D. Anabel

[...]
- Skoro polecasz... - powiedziałem z ociąganiem.
- Chodź. Zabawimy się - rzuciła figlarnie i chwyciła mnie za rękę.
- Okey, to prowadź. I jeszcze trzeba kupić tego Twojego szampana - zaśmiałem się.
(Anabel?)

Od Anabel C. D. Nicholasa

Po skończonym tańcu, przysunął się do mnie... "Nie tak prosto" - pomyślałam. Wyrwałam się z jego ramion i ruszyłam do baru.
- Masz, reszty nie trzeba - rzuciłam kasę barmanowi i założyłam kurtkę.
- Gdzie idziesz?! - dogonił mnie Nicholas.
- Za pół godziny na plaży mam super imprezę, a muszę jeszcze kupić sobie szampana.
- Dlaczego szampana i nie lepiej bawić się tutaj?
- Szampan jest dobry, nie upiję się nim i pasuje do plaży. Na plaży jest lepiej, bo to plaża, a tutaj jest tłok - zaśmiałam się. - A ty? Zostajesz czy idziesz się zabawić?

(Nicholas?)

Od Nicholasa C. D. Victorii

[...] Podszedłem do SUV' a. Za szybą umieściłem karteczkę: 'Nie wiem kiedy wrócę, kocie. Spotkamy się rano, prawdopodobnie. Mam nadzieję, że nie będziesz zbyt pijana, aby nie móc prowadzić.' Wróciłem do Victorii, z uśmiechem na ustach.
- Motor czy Bugatti? - spytałem. Victoria zmarszczyła seksownie nos i uśmiechnęła się.
- Bugatti - zamruczała. Przysunąłem się do niej i położyłem ręce niemal na pośladkach.
- Jak sobie życzysz - szepnąłem i podgryzłem delikatnie jej szyję. - Chodź.
Prowadziłem ją za rękę do mojego samochodu.
Otworzyłem przed Victorią drzwi i szybko wskoczyłem na miejsce kierowcy.
- Jedziemy na plażę - ni to stwierdziłem, ni spytałem.
(Victorio?)

Od Victorii C. D. Nicholasa

-Nie-zaprzeczyłam głową-wszystko jest w porządku.
Wiele razy takich pijanych facetów, przychodzi tutaj-dodałam po chwili.
Potem spojrzałam na zegarek.
-Poczekaj chwilę-uśmiechnęłam się.
Wyszłam na zaplecze i porozmawiałam z szefem.
Oddałam mu wszystko i wróciłam do Nicholasa.
-Jestem wolna-zaśmiałam się.
Oboje wyszliśmy z klubu.
(Nicholas???)

Od Iny C. D. Michaela

[...] Julia pociągnęła mnie delikatnie za rękę. Spojrzałam na nią łagodnie. Nadal miała na sobie płaszcz tamtego chłopaka, a on nadal stał w deszczu i patrzył za nami. Uśmiechnęłam się delikatnie i puściłam Julię. Mała podbiegła do Mike' a.
- Pójdzie pan z nami na czekoladę? - spytała słodko i zatrzepotała rzęsami. Urocza manipulatorka.
- A co na to mama? -zapytał, spoglądając na mnie. Skinęłam głową.
- Tuż za rogiem znajduje się niewielka kawiarenka. Gorące czekolady są tam wyśmienite - odparłam, uśmiechając się nieznacznie. - Jesteśmy Ci coś winne za płaszcz.
- Nie trzeba... Ale chętnie się z Wami wybiorę - powiedział w końcu. Julia chwyciła go za rękę, pełna ufności. Michael rzucił jej łagodne, wesołe spojrzenie. Dziewczynka zaprowadziła nas do kawiarenki, śpiewając cały czas. Zawsze miała piękny, mocny głos. Marzyłam, aby w przyszłości została wokalistką. Bardzo tego chciała. W czasie drogi obserwowałam chłopaka. Postawny, o kruczoczarnych włosach, tajemniczym spojrzeniu i wąskich, uśmiechniętych ustach. Zastanawiałam się, kim jest. Gdy w końcu dotarłyśmy do kawiarenki, Julia posadziła nas przy swoim ulubionym stoliku, przy oknie. Zostawiłam ją na chwilę z Michaelem, zamawiając trzy gorące czekolady z bitą śmietaną. Postawiłam przed nimi kubki i usiadłam obok rozweselonej Julii.
- Uważaj, aby nie spadło z łyżeczki - upomniałam córkę czule. Tylko przy niej miękło mi serce. - Kim jesteś, Mike? Co robisz w Angel City?  - skierowałam się do chłopaka.
(Michael?)

Od Kechji C.D Williama


 Postanowiłam iść do tego klubu. Skoro Alexandra i tak nie ma w domu nic mi nie może zrobić. Po za tym nie jestem już dzieckiem!!!
Ubrałam się w obcisłe leginsy do kolan i dłuższą bluzkę. Do głębokiej torby wskoczyła mi Józefina <fretka>. Wyszłam z domu zamykając drzwi i furtkę. szłam już dłuższy czas, a przed sobą miałam jeszcze kawałek drogi. Nagle usłyszałam za sobą męski głos.
 -Podwieźć cie gdzieś?- odwróciłam się i zobaczyłam siedzącego na motorze czerwono-rudego, przystojnego chłopaka. Podeszłam do niego i zaczęłam oglądać motor.
 -Niezły...- powiedziałam z podziwem. Naprawdę spodobał mi się ten motor.
 -To co dokąd cie podrzucić?- spytał chłopak, szpanersko
 -Chciałam iść do klubu...
 -Wsiadaj, też tam jadę- powiedział. Uśmiechnęłam się uroczo, a on podniósł do góry kącik ust. Założyłam kask i usiadłam za nim, trzymając się jego ramion by nie spaść...

<William???>

Od Michaela


Jak ja nienawidzę deszczu! Szedłem ulicą, lało jak z cebra, na szczęście miałem płaszcz. W pewnym momencie zauważyłem dziewczynę wieku bliski mi, szła z jakąś dziewczynką przez Central Park.
 - Chyba nie za dobra pogoda na spacer.
 - Deszcz nas złapał jak byłyśmy na plaży.
 - Proszę, - zdjąłem płaszcz - mało ale lepsze niż nic.
 - Nie możemy tego przyjąć - odparła uparcie dziewczyna.
 - Jeżeli pani nie chce, to może ty przyjmiesz? - uśmiechnąłem się do dziewczynki i ją okryłem. - Jak masz na imię?
 - Julia - odparła nieśmiało.
 - Ja jestem Mike. A ty? - zwróciłem się do dziewczyny.
 - Ina, musimy iść córeczko.
 - Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy - krzyknąłem za nimi.

 (Ina?)

piątek, 1 marca 2013

Od Pandory C.D Nicholasa

-Taka praca-uśmiechnęłam się gorzko. Milczał, zaciskał mocno wargi. Westchnęłam ciężko
-Życie.-mruknęłam

<Nicholas?>

Od Nicholasa C. D. Pandory

[...] Uśmiechałem się przyjaźnie do dziewczyny. Prawda była taka, że nie chciałem się z nią przespać. Podkręcałem ją, ale nie zależało mi, aby ją zdobyć. To ona miała dokonać wyboru. Przeczesałem dłonią włosy, cały czas obserwując dziewczynę.
- Co? - spytała oschle.
- Patrzę.
- Przestań - zażądała.
- Dlaczego? Próbuję się dowiedzieć, czemu to robisz.
- Co robię?
- Przyjmujesz maskę. Bezwzględnej, złej, oschłej i paskudnej dziewczyny. Po prostu, zastanawia mnie dlaczego.
(Pandoro?)

Od Pandory C.D Nicholasa

-Co polecasz?-spytałam.
-A co lubisz?-odpowiedział pytaniem
-Jesteś rzekomo zaprawiony w tych bojach. Wybierz mi coś.-uśmiechnęłam się.
-Czyli mi ufasz?-miał minę jakby owijał mnie sobie wkoło palca.
-Powiedzmy, tylko w tej kwestii. Noc pokaże czy w innych także-odparłam cicho. Nicholas szepnął coś do barmana. Chwilę potem trzymałam w dłoni drink koloru fioletu z turkusem i bielą. Napiłam się ostrożnie.
-To jest...wspaniałe. Co to takiego?-byłam zaskoczona delikatnym i subtelnym ale jednocześnie mocnym smakiem drinka.
-Tajemnica. Ale cieszę się, że Ci smakuje.-uśmiechnął się tryumfalnie.

<Nicholas?>

Od Nicholasa C. D. Pandory

[...]
- To mnie 'odstrzelisz'? - wyszczerzyłem zęby. Uśmiechnęła się kącikiem ust.
- Kusząca propozycja, ale chyba nie skorzystam - mruknęła.
- Nie bądź taka ponura, Chryste Panie! - zawołałem. - Chyba czas coś wypić, naćpać się, zabawić. Na krawędzi ryzyka. Skoczysz?
Skinęła głową. Podeszliśmy do baru, przy którym stal jakiś blondyn.
- Co podać? - spytał, lekko zdenerwowany.
- Twój wybór - skierowałem się do Pandory.
(Pandoro?)

Od Nicholasa C. D. Victorii

[...]
- To postanawiam Ci towarzyszyć, aż do końca - zaśmiałem się. Przez najbliższą godzinę obserwowałem Victorię. W pewnym momencie, podszedł do niej jakiś naćpany, pijany facet. Nachylał się, przyciągał do siebie Victorię. Dziewczyna dzielnie odpierała jego ataki. W końcu gość nie wytrzymał i dotknął jej pośladków. Poderwałem się gwałtownie i zbiłem z nóg, kopiąc wprost w tył kolan. Przyłożyłem mu nóż do gardła, a Moist nie wiadomo skąd pojawił się, owinięty wokół mojej ręki. Syknął na faceta.
- Wiesz co to jest - rzuciłem ostro. - To, może Cię zabić. Więc następnym razem radzę Ci zostawiać barmanki w spokoju, jeśli sobie tego nie życzą. A teraz, wstaniesz i pójdziesz stąd.
- Spier***** - mruknął facet, próbując mnie zrzucić.
- Wiesz, jakie to gatunek? To wąż, który zabija swoim jadem w ciągu dowolnym dla węża. On sam wybiera. Jeśli jest zagrożony, zabija w ciągu kilku sekund. Jeśli ktoś jest jego wrogiem, wstrzykuje jad, na który nie ma lekarstwa. Umiera się w okropnych męczarniach, nawet 24 godziny. I nic nie jest w stanie Cię uratować. Bądź grzeczny, bo staniesz się jego wrogiem.
Facet zbladł gwałtownie i przełknął ślinę. Skinął nerwowo głową, cały czas patrząc na Moista. Wąż, dla zabawy, polizał go po policzku.
- Nico - wtrąciła twardo Violence. - Puść go. Już wystarczy.
- Ale..
- Nicholasie Lincolnie, puść go, powiedziałam.
Ton jej głosu przekonał mnie, abym to zrobił. Wstałem z niego. Jak najszybciej wybiegł z klubu. Spojrzałem na Victorię.
- Nic Ci nie jest?
(Victorio?)

Od Pandory C.D Williama

William zaprowadził mnie do swojego ojca. Gawędziłam z nim chwilę i wyszłam.
-I jak?-usłyszałam głos Williama
-A co Cię to obchodzi?-rzuciłam ostro i odeszłam. Pojechałam do tego klubu w którym widziałam Nicholasa. Czas trochę wypić.
Nicholas tańczył z barmanką ale po chwili podszedł do mnie.
-Proszę, proszę, niebieskowłosa kocica tutaj?-zaśmiał się niemile
-Jeszcze raz nazwiesz mnie kotkiem lub kocicą...-wycedziłam przez zęby

<Nicholas?>

Od Williama C.D Pandory


-"Boże co za durnowaty babsztyl"-przeleciało mi przez myśl. Spojrzałem na dziewczynę.
-To gdzie idziemy?-zapytała już trochę spokojniej. Wyszedłem z nią na zewnątrz.
 -Raczej nie idziemy, tylko jedziemy.
Mam nadzieję,że nie boisz się jeździć na motorze-zaśmiałem się. Dziewczyna posłała mi groźne spojrzenie. Znów się zaśmiałem i wsiedliśmy na motor. Wyjechałem z pod klubu z piskiem opon. Jechaliśmy dość szybko, nie chciało mi się spotkać policji więc omijałem te miejsca. Po chwili byliśmy przy budynku.
 -To tutaj-odparłem obojętnie.
 Stanęliśmy przed wejściem, a potem weszliśmy do siedziby.
 (Pandoro?)

Od Victorii C. D. Nicholasa

Patrzyliśmy oboje na siebie w milczeniu.
Nie zwracaliśmy uwagi na ostry kawałek rocka.
Tak jakby świat przestał istnieć, że jesteśmy tylko my sami.
Po chwili usłyszałam za sobą głos.
-Vicki, przerwa powinna dobiec końca-usłyszałam szefa.
-Sailen.......no weź-powiedziałam zrezygnowana.
Ale po chwili wróciłam na swoje miejsce.
-O której kończysz pracę?-zapytał Nicholas
Chwilę pomyślałam.
-Gdzieś tak 2 lub 3 nad ranem, czyli została godzina-wytłumaczyłam-a co?
(Nicholas??)

Od Nicholasa C. D. Victorii

[...] Położyłem dłonie na jej talii i zaciągnąłem na parkiet. Tak lubię tańczyć: bliskość dwóch, gorących ciał. Podczas naszego tańca miałem to. To uczucie, jakby ekstaza bliskości. W pewnym momencie DJ, puścił wolny kawałek. Na parkiecie zostały same pary. Victoria, przytulona plecami do mojego ciała, poruszała się zgodnie z moim i piosenki rytmem. Owinąłem ręce wokół niej, kładąc podbródek na ramieniu dziewczyny. Pocałowałem delikatnie jej szyję na koniec kawałka. Rozległ się głośny dźwięk rockowego kawałka, ale my nadal staliśmy blisko, bardzo blisko.
(Victorio?)

Od Victorii C. D. Nicholasa

Chwilę pomyślałam.
-Sailen robię sobie przerwę-krzyknęłam do szefa.
Zdjęłam ten fartuch, szczerze mówiąc nie lubiłam go nosić.
Wyszłam zza lady.
-Czemu nie-uśmiechnęłam się.
(Nicolas??)




Od Nicholasa C. D. Victorii

[...]
- Nicholas Lincoln - powiedziałem z uśmiechem. Moja krew już buzowała.
- Lincoln? - zmarszczyła czoło.
- Zbieżność osób i nazwisk przypadkowa - mruknąłem, nieco ponuro. Dziewczyna to zauważyła.
- Co jest, Nicholas?
- Twój ojciec jest dilerem. Miałem od niego towar, a nie wspominam miło. Ale to nieważne, prawda? Dasz się wyciągnąć na parkiet? Z pracy?
(Victoria?)

Od Victorii C. D. Nicholasa

Uśmiechnęłam się do niego.
-Cóż zastępuję jak na razie barmana.
Zwykle pracuję jako kelnerka.
I to raczej jest ciekawsze zajęcie niż to-zaśmiałam się.
Chłopak kiwnął głową.
-Jestem Victoria Akashiya, a ty?-zapytałam
(Nicholas??)




Od Pandory

Zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Sonny. Serce zabiło mi mocniej. Czego mógł chcieć? Może źle przeliczyłam wtedy pieniądze? A może to ten dzieciak nie spłacił całego długu? Dziwne, nie dostawałam zwykle zleceń w niedzielę.
-Halo?-spytałam twardym aczkolwiek z lekka przerażonym tonem.
-Słuchaj uważnie Panda bo mam mało czasu i dwa razy powtarzał nie będę.-ten ton zwiastował coś dziwnego. Przełknęłam głośno ślinę.
-Ramandu Akashiya jest miejscowym dilerem narkotyków. Twoim zadaniem jest przemycanie proszków od niego do mojej ekipy tak abyś nie wpadła. Samego Ramandu'a trudno jest spotkać ale w barze Blue Phoenix często przesiadują jego dzieciaki - Victoria i William. Victoria może dużo nie wiedzieć ale William pracuje z ojcem więc jest obeznany. Nie cackaj się z nimi i nie spoufalaj. Liczę na Ciebie Panda.-powiedziawszy to rozłączył się. Nie zostało mi nic jak iść do klubu. Tak też zrobiłam.
Weszłam do niego nieśmiało. Przy barze stała ognistowłosa dziewczyna obsługująca...tego typa Lincolna. ''On mnie prześladuje czy ki diabeł?'' pytałam w myślach. No cóż, zlecenie to zlecenie i żaden Lincoln nie może mi w tym przeszkodzić. Bezszelestnie i tak aby Nicholas mnie nie zauważył przemknęłam na tyły baru. Zobaczyłam tego chłopaka.
-Hej dzieciaku!-zawołałam do niego.
-Tylko nie dzieciaku dziewczynko-warknął
-Dobra, dobra, zaprowadź mnie do swojego ojca.-rozkazałam.
-Bo?-zaśmiał się-Wal się kobieto. Miał odejść ale ja błyskawicznym ruchem przygniotłam go do ściany. Przyłożyłam mu lufę pistoletu do skroni. Byłam wkurzona.
-Gadaj gdzie twój stary albo odstrzelę Ci ten pyszczek a wierzaj mi to dość bolesny zabieg.-wysyczałam.
-No ok, tylko mnie puść. Zaprowadzę Cię do niego.-uległ w końcu. Uśmiechnęłam się tryumfalnie.

<William? Wybacz tą agresję ale Panda taka jest XD>

Nowi Członkowie - Ina i Julia



Imię; Ina (Inez, a z powodu złotych włosów, zwana 'Queen of Gold', dla przyjaciół i wrogów 'Złota'.)
Nazwisko; Dearheart
Wiek; 18 lat.
Płeć; Kobieta.
Pozycja; Ulubiona egzekutorka, zabójczyni Dona Vito Corleone, Ojca Chrzestnego mafii Angel City.
Umiejętności; Została perfekcyjnie wyszkolona przez życie - idealna morderczyni, zwinna, szybka, celna. Kula wystrzelona z jej karabinu, pistoletu, nigdy nie chybia celu. Niegdyś, kochała tańczyć.
Charakter; Z pozoru nieśmiała, krucha dziewczyna. Sprawia wrażenie delikatnej istoty. W rzeczywistości jest twarda, bezwzględna, nienawidzi słabości.
Zawsze umie poradzić sobie sama, odbić się od dna. Jest małomówna, niepodobne do niej zdradzać tajemnice, nawet przyjaciołom. Nie ma litości dla samej siebie. Katuje się, aby być perfekcyjna. Czasem, zamyka się w sobie, wspominając swoją przeszłość. Kocha Julię nad życie i nigdy nie da jej skrzywdzić. Jest mściwa, gdy ktoś rani drugą osobę, na której jej zależy.
Historia; Ina urodziła się w patologicznym domu. Matka była narkomanką, a ojciec alkoholikiem. Starała się, ale wyrzucili ją z domu na ulicę w wieku 7 lat. Została sama. Nie chciała trafić do sierocińca; uciekała przed policją, chowając się pod mostami, w parkach, śpiąc na ulicy. Szybko zorientowała się, że są dla niej dwa sposoby, aby przetrwać. Kradzieże i prostytucja. Póki nie skończyła 12 lat, utrzymywała się z kradzieży i przerzucania z kąta w kąt. Jednak musiała w końcu zacząć świadczyć usługi mężczyznom. Unikała narkotyków i mocnego alkoholu jak ognia. Cierpiała przez to, co musiała robić. Czuła obrzydzenie do samej siebie. Miała 14 lat, gdy trafiła pod skrzydła starszego, bezdzietnego małżeństwa. Niecałe 16, gdy została porwana i dwukrotnie, brutalnie zgwałcona. Urodziła córeczkę, Julię. Uciekła ze swojego drugiego domu, zabierając dziecko. Vito Corleone przygarnął ją, dał jej mieszkanie, wyżywienie i pieniądze. Jest jego ulubioną egzekutorką. 
Rodzina; Rodzice wyrzucili ją z domu, jedyną jej rodziną jest teraz Julia.
Przyjaciele; Przyjaźni się z Anastasią, choć ona nie zna jej sekretów. Czuje sympatię do Pandory, zna Violence.
Partner; A kto przyjmie do serca dziewczynę z dzieckiem na ręku?
Dzieci; Kochana Julia.
Wrogowie; Rodziny jej ofiar, biologiczni rodzice i dużo, dużo więcej.
Hobby; Na pewno nie zabijanie...
Marzenie; Zapewnienie Julii godnego życia.
Inne zdjęcia; X

Login; luna999

Imię; Julia
Nazwisko; Dearheart
Wiek; Kilka lat.
Pleć; Kobieta.
Pozycja; Córka egzekutorki mafijnej.
Umiejętności; Już jako dziecko przejawia niezwykłe zdolności muzyczne. Mała tancerka. Jest niezwykle bystra, już mówi. Przejawia ogromną pasję do koni.
Charakter; Miła i wesoła, choć nieco nieśmiała. Doskonale wie, czym zajmuje się jej mama. Kocha całym sercem, jest oddana i wierna, a jako mała dziewczynka - romantyczna. Potrafi pocieszyć kogoś jednym słowem, uśmiechem. Trudno powiedzieć, że nie jest urocza.
Historia; Jej matka, Ina została zgwałcona. Julia przyszła na świat, a Inez stara się jak najlepiej, aby dziecku było dobrze. Aby czuła się kochana, aby miała dostatnie życie.
Rodzina; Swego ojca nie zna, jej matką jest Ina Dearheart.
Przyjaciele; Mama, Anastasia.
Partner; -
Dzieci; -
Wrogowie; -
Hobby; Konie, śpiew, taniec, zabawa z jej dzikim kotem, Serafinem.
Marzenie; Jest za mała, aby stwierdzić o czym marzy.
Login; luna999