poniedziałek, 18 marca 2013

Od Nicholasa C. D. Megan

[...]
- Po prostu, za wiele kobiet, za dużo narkotyków i innych używek... Zbyt pyskaty, zbyt bitny, zbyt niezłomny. Uparty, niezłamany, nieprzeciętny. Trochę się tego nazbierało, ale i tak płakali, że muszą się ze mną rozstać - zaśmiałem się.
- Dlaczego?
- Bo jestem sprawny fizycznie, silny i bystry, co przydaje się w wojsku. Chcieli mnie do armii zaciągnąć, ale żaden wojskowy nie może być uzależniony.
- Uzależniony?
- Od narkotyków. Podejmowałem próby leczenia, co to, to tak, ale nigdy nie ładowałem sobie działki marihuany. Czyli narkotyki miękkie, substytuty szczęścia. No i zbyt duża ilość kobiet wszelkiego rodzaju.
(Megan?)

Od Megan C. D. Nicholasa

Przyjrzałam mu się uważnie, zastanawiając się jednocześnie nad przyczyną z jakiej został wyrzucony z wcześniejszej szkoły.
-Zadasz mi to pytanie czy nie?-spytał rozbawiony.
-Co?
-Z pewnością jesteś ciekawa przyczyn z jakich zostałem wywalony z akademii.
Wzruszyłam ramionami starając się zbagatelizować sprawę.
-To, ze chciałabym znać prawdę nie musi oznaczać, że ty chcesz, żeby ktoś ją znał- powiedziałam nieco pokrętnie.
Nicholas wybuchnął śmiechem. Był zaraźliwy, więc po chwili i ja miałam wymalowany uśmiech na twarzy.-Nie jest to nic czego żałuję, ani czego się wstydzę - rzekł po chwili.
-Brzmi ciekawie.
<Nicholas?>

Od Iny C. D. Michaela

[...] Wywróciłam oczami, choć się uśmiechałam. Wstałam szybko, otrzepałam się i poprawiłam ramiączko sukienki Julii.
- Mamo!
- Julio - powiedziałam ostrzegawczo. Podbiegła do Michaela i chwyciła go za rączkę.
- Ja chcę popływać! - zażądała.
- Ale...
- Nie ma sprawy - zaśmiał się Mike. - Jeśli mama się zgodzi.
- No dobrze - westchnęłam. - Ale musimy wrócić po stroje kąpielowe do mieszkania.
- A gdzie mieszkacie? Mogę Was podwieźć.
- Na obrzeżach miasta, przy Firth Street.
- Firth Street? Na prawdę?
- Tak.
- Ale tam są same opancerzone domy i tak dalej! Wille bogaczy, gwiazd..
- Nasz dom jest niewielkich rozmiarów. Po prostu muszę chronić Julię, jak pewnie rozumiesz. Zresztą, to nie nasze mieszkanie. Podwieziesz nas?
(Michael?)

Od Michaela C.D Iny


 - Nie musisz chować rumieńca - uśmiechnąłem się. - I szczerze jesteś słodka jak nie wiesz co powiedzieć i się plączesz. Nie Julciu?
 - Tak, mama jest śmieszna wtedy - uśmiechnęła się i puściła oczko.
 - Właśnie, a my zawsze mamy rację - odpowiedziałem też mrugnięciem.
 - A co to za puszczanie sobie oczek? Zaplanowaliście to?
 - Skądże - odparłem, a Julia zaczęła się śmiać. - No dobra, ale to był jej pomysł.
 - Mój? Twój! - wyparła się dziewczynka.
 - Jak mogłaś mnie zdradzić? - przybrałem śmieszną minę.
 - Dzieci... - westchnęła Ina.
 - No cóż ciągnie swój do swego - zaśmiałem się.

 (Ina?)

piątek, 15 marca 2013

Od Sarah


Wreszcie wróciłam do domu z niemałą satysfakcją, ponieważ układał obraz który był nie do ukradnięcia. Zostało tylko bez zwrócenia na siebie uwagi dostać się do "The Kiss of Angel". W końcu byłam w środku klubu. Przeszukałam wzrokiem całe pomieszczenie, znalazłam mojego klienta w głębi sali. Powoli podeszłam do niego, siedział ze swoją córką.
 - Bonjour, Monsieur le Jacobss - uśmiechnęłam się widząc jego zdziwioną minę.
 - Black? Czy to?
 - Obraz - położyłam przed nim płótno owinięte w czarny jedwab. - Wedle zamówienia.
 - W samym płótnie? - wyglądał na niezadowolonego.
 - Musiałam obejść system, ukraść ten obraz, wybieg w minutę z krętych korytarzy muzeum i w dwadzieścia minut opuścić Wenecję, jakoś wtedy nie pomyślałam o tym. A pan niech się cieszy, że mnie cudem nie złapali na granicy...
- A może grzeczniej - podszedł do nas chłopak.
- Nie wcinaj się chłopaczku, jutro o 15 zapraszam do "Castle of Glass" dostanie pan obraz jak ja dostanę kasę. Inaczej wie pan co się stanie z Violence...

Od Iny C.D Michaela


 [...] Zaskoczenie na mojej twarzy musiało wyglądać zabawnie, bo Michael szczerze się roześmiał. Otrząsnęłam się.
 - Co? - wydusiłam.
 - No...
 - Ale Mike, ja jestem morderczynią, jestem zła, jestem... Jestem potworem... Ja się nia nadaję na dziewczynę, a Ty masz dziewczynę, z którą nie jesteś szczęśliwy, ale masz kogoś przy sobie. Ja nie chcę rozwalać związku, o Boże, znowu to robię, nie, nie, ja nie chcę, przepraszam, nie chciałam, z mężczyzną nie byłam od czasu Julii, a...
 Zamilkłam, a przerwał mi śmiech Michaela. Nawijałam cały czas, plącząc się co drugie słowo.
 - Mamo...
 - Julia? - odwróciłam się do dziewczynki, podbiegłam do niej i przytuliłam, aby Mike nie widział mojego rumieńca.
 (Michael?)

Od Iny C.D Arran'a


 [...]
 - Wiedziałeś? - warknęłam, śpiesząc za Arranem.
 - Tak, ale nie myślałem, że ojciec się odważy. Masz zabójczą sławę. Jesteś elitą.
 - Wyczuł moment, w którym mnie nie było... Miałam spotkać się z klientem, ale, idiota, nie przyszedł. Nie stać go na mnie. I Twój ojciec, ten sku*wysyn, porwał mi dziecko!
 Przekleństwo w moim wykonaniu było komiczne, ale trzymałam w ręce pistolet, więc Arran nie zamierzał ryzykować. Mój palec podejrzanie chciał pociągnąć za spust. Gdy wyszliśmy z klubu, wystrzeliłam w powietrze. Arran wzdrygnął się.
 - Prowadź mnie do mojego dziecka - syknęłam.
 (Arran?)