Wybijała północ. Siedziałam na podwyższeniu, ponad wszystkimi. Moist owinął się wokół mojej szyi, tworząc barwny, żywy szal. Ubrana w czarny kostium, czerwone szpilki, z upiętymi wysoko włosami, z kolorowym drinkiem w ręku, przyglądałam się. W dole, nie widać było wiele. Plątanina ciał, intensywnych kolorów. W powietrzu unosił się zapach alkoholu, papierosów, ludzkiego potu. Siedziałam samotnie na swoim 'tronie'; Nicholas zniknął gdzieś z piękną, czarnowłosą dziewczyną. Uśmiechałam się w duchu do siebie. O tak, mój ukochany Nicholas. Podrapałam czule Moista po głowie. Wtem go zobaczyłam. Był postawnym mulatem, o wyrazistych rysach i ciemnych, tajemniczych oczach. Wpatrywał się we mnie od dłuższego czasu. Nasze spojrzenia spotkały się. Kąciki ust uniosły się nieznacznie. Wiedziałam, że to on. Zmierzał w moim kierunku nieuchronnie. Stanął przede mną i powitał gestem ręki.
- Kim jesteś? - miał ciepły, nieco ochrypły głos.
- Dzisiejszej nocy? - zamrugałam. - Bloody Kiss.
Wstałam i podeszłam do nieznajomego. Moist ześlizgnął się ze mnie, zwijając się w kłębek. Mulat chwycił mnie w talii. Zbliżyłam usta do jego ucha i wyszeptałam zmysłowo:
- Witaj, nieznajomy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz