[...] Ściągnąłem rysy twarzy, nabierając poważnego wyrazu.
- Zapłacę. Dzisiaj. Ale nie myśl, że jestem ślepy. Musisz mnie wypuścić, bo nie mam przy sobie takiej ilości pieniędzy.
- A jaką mam gwarancję, że nie zwiejesz?
- Taką - powiedziałem, wyjąłem z kieszeni nóż i przeciąłem rękę, od łokcia po sam nadgarstek. Bolało jak diabli, krew leciała, nie chcąc się zatrzymać. - Chodź ze mną, a dostaniesz pieniądze, które jestem mu winien.
(Pandoro?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz