[...]
- Skądże znowu - zaśmiałem się. - Tamci mieli po 15, 16 lat. Chyba wolisz starszych, nieprawda, Angel?
- Skąd znasz moje imię? - była zaskoczona.
- Od mojej Violence.
- Twojej? Nie wydawało się, że ma chłopaka.
- Bo nie jestem jej chłopakiem. Mów mi Nicholas. Chodź, poznasz fajniejszych ludzi.
Zaprowadziłem ją na dach. Muzyka była tu tak samo głośna jak na parkiecie. Dach był szklany, pokazywał co się dzieje na dworze. Neonowe światła błyskały po oczach. Ludzie, Ci najbardziej wpływowi, tańczyli wszędzie, jakaś para kochała się na jednej z czarnych, skórzanych kanap. Byli naćpani. Była tu garstka przystojnych chłopaków. Jeden z nich podszedł do mnie.
- Hej, Nicholas. Kogo nam przyprowadziłeś? - spytał, mierząc czujnym wzrokiem Angel. Miał burzę czarnych, kręconych włosów, elegancko spiętych w kucyk i imponujące mięśnie po latach biegów.
- Tray, to Angel. Violence pomyślała, że chce poznać wyższy standard 'The Kiss of Angel'.
Nachyliłem się blisko Angel i szepnąłem zmysłowo do jej ucha:
- Czuj się jak u siebie.
(Angel?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz